Tłumaczenie artykułu na język angielski
Tłumaczenie artykułu na język włoski
Mariano Fazio Fernández, kapłan urodzony w Buenos Aires w 1960 roku, jest obecnie wikariuszem pomocniczym ds. Opus Deikilka tygodni temu w madryckiej siedzibie Uniwersytetu Navarry zaprezentował swoją książkę Wolność kochania poprzez klasykę (którego recenzja ukazała się w numerze 714 czasopisma Omnes). Dzieło, ostatnie z prawie trzydziestu tytułów, w którym za pomocą przykładów zawartych w klasycznych dziełach literatury wszystkich czasów, a w szczególności wśród nich "klasyka klasyków, czyli Biblia", autor pokazuje, jak ludzka wolność jest ukierunkowana na miłość: na miłość Boga i na miłość do drugiego człowieka, zwłaszcza w życiu członków Kościoła.
W rzeczywistościbyć w Kościele to kochać Chrystusa, a przez Chrystusa kochać innych". mówi Mariano Fazio w wywiadzie, w którym dzieli się swoją opinią na temat sekularyzacji i roli dzisiejszej kultury, zadania rodzin w ewangelizacji oraz ciągłości magisterium w ostatnich pontyfikatach.
Mówienie o wolności i miłości w tych czasach, kiedy większość społeczeństwa wydaje się zagubiona, nie jest łatwe. Czy zagubiliśmy się w wolności czy w miłości?
-Myślę, że to, gdzie zbłądziliśmy, polega na tym, że oddzieliliśmy wolność od miłości.
Człowiek jest stworzony wolny po coś. Każda rzeczywistość ma swój cel. W niektórych wymiarach współczesnej kultury wskazuje się na wiele wolność wyboruMożliwość wyboru w rzeczach nieistotnych. Mamy więc bardzo zubożony pogląd na wolność.
Z drugiej strony, gdybyśmy uświadomili sobie, że ta wolność ma jakiś kierunek, a tym kierunkiem - zgodnie z antropologią chrześcijańską - jest miłość Boga i drugiego człowieka, mielibyśmy nieskończenie bogatszą wizję wolności.
Dzisiaj dużo mówi się o wolności, a jednak wydaje mi się, że bardzo jej brakuje, bo niestety wszyscy podlegamy różnego rodzaju uzależnieniom. Głównym uzależnieniem jest egocentryzm: fakt skupienia się na własnym komforcie, naszym osobistym projekcie i tak dalej. Obok tego widzimy bardziej specyficzne uzależnienia obecne w wielu branżach, takie jak narkotyki, pornografia czy ambicja posiadania dóbr materialnych.
Jesteśmy w społeczeństwie pełnym sprzeczności, w którym głosimy wolność jako najwyższą wartość ludzką, ale żyjemy w niewoli naszych zależności. Zredukowaliśmy wolność do wybierania tego czy tamtego i zatraciliśmy wizję, że jest to wizja ukierunkowana na miłość.
Jednak społeczeństwo często sprzedaje tę wolność w oparciu o mnogość wyboru, o "chwilowe" spróbowanie wszystkiego?
-Szczęścia nie można znaleźć w samym wyborze. Aby wybrać trzeba mieć kryterium, -taką orientację na wolność. Kierkegaard mówi, że gdy człowiek ma przed sobą wszystkie możliwości, to tak jakby stanął przed nicością, bo nie ma powodu, by wybrać to czy tamto.
Aby być szczęśliwym, musimy ukierunkować każdy z naszych wyborów tak, aby był on zgodny z ostatecznym celem, jakim jest miłość. To nie jest tylko doktryna teologiczna czy filozoficzna. Każdy człowiek doświadcza w swoim sercu pragnienia szczęścia. Arystoteles tak powiedział; a jest to prawda nie dlatego, że Arystoteles tak mówi, ale dlatego, że doświadczamy jej we wszystkich okolicznościach naszego życia.
Często mylimy się co do tego, gdzie jest szczęście. Trzy klasyczne miejsca, w które wpadamy to przyjemności, dobra materialne lub własne ja: władza, ambicja bycia podziwianym. A tak nie jest.
Szczęście znajduje się w miłości, która zakłada dar z siebie. Nie znajdujemy jej w samym wyborze. Przez uniwersalne doświadczenie znajdujemy szczęście, gdy decydujemy się zapomnieć o sobie i z miłości oddać się Bogu i innym.
Na stronie Wolność kochania poprzez klasykę Zwraca się nie tylko do tych wielkich dzieł literatury, ale także często do Biblii. Niektórzy uważają Biblię za księgę dogmatyczną, która niewiele ma do powiedzenia na temat wolności.
-Używam tych wielkich klasyków, ponieważ są to książki, które mimo, że zostały napisane wieki temu, wciąż przemawiają do nas dzisiaj. Klasycy przedstawiają wielkie wartości osoby ludzkiej: prawdę, dobro, piękno, miłość. Oprócz nich wszystkich mamy klasykę, którą można nazwać klasyką klasyków: Biblię.
Imponujące jest to, jak wszyscy wielcy klasycy literatury światowej, przynajmniej ci nowożytni i współcześni, czerpią ze źródła biblijnego. Czynią to wprost lub nawet nieświadomie, ponieważ są zanurzeni w naszej tradycji kulturowej, którą musimy zachować, ponieważ grozi nam jej utrata.
Sam Bóg wybrał formę narracyjną, aby przedstawić nam swój plan na szczęście człowieka. Forma narracyjna jest jak najbardziej niedogmatyczna: proponuje się nam narrację historyczną. Jezus Chrystus, gdy otwiera przed nami drogi Życia, czyni to poprzez przypowieści; nie przedstawia listy dogmatycznych zasad, ale opowiada nam historię: "Pewien ojciec miał dwóch synów..."; "Na drodze, która prowadzi z Jerozolimy do Jerycha......". Nawet sam formularz jest propozycją, o której każdy może zdecydować, czy się do niej stosować, czy nie.
Oczywiście, w całej historii Kościoła te chrześcijańskie prawdy zawarte w Biblii musiały być formułowane w sposób systematyczny; ale to nie jest narzucanie, to zawsze będzie propozycja. Nie umniejsza to faktu, że niekiedy my, chrześcijanie, chcieliśmy narzucić te prawdy środkami niezbyt "budującymi", ale niewątpliwie zdradziliśmy ducha Ewangelii, który polega na proponowaniu wiary, a nie jej narzucaniu.
Wydał Pan prawie trzydzieści książek, w tym szkice biograficzne, m.in. o papieżu Franciszku, świętym Janie XXIII i świętym Josemaríi Escrivá, ale także książki o kulturze i współczesnym społeczeństwie. Dlaczego skupiasz się na wątkach kulturowych i literackich?
-Jestem przekonany, że kryzys współczesnej kultury jest tak wielki, że utracono punkty odniesienia. Nie tylko o życiu chrześcijańskim, ale o tym, czym lub kim jest osoba ludzka.
Mężczyźni i kobiety są stworzeni do prawdy, dobra i piękna. Wielcy klasycy literatury światowej proponują taką wizję osoby ludzkiej. Nie są to książki dobre ani proste, daleko im do tego. Poruszają one wszystkie kluczowe tematy dramatu istnienia: grzech, śmierć, przemoc, seks, miłość....
Czytając wielkie dzieła jak np. Les Miserables, Panna Młoda i Pan Młody o Don Kichot z La Manchy, uświadamia się, że człowiek spełnia się przez dobro, a nie przez zło, albo że lepiej jest mówić prawdę niż kłamać, albo że duszę uszlachetnia kontemplacja piękna. Krótko mówiąc, klasycy dają nam narzędzia do rozróżnienia wielkich wartości, jakimi są wartości ludzkie i wartości chrześcijańskie. W dzisiejszych czasach często trudniej jest przejść od razu do katechizmu. Z drugiej strony ten narracyjny styl klasycznych autorów, który, jak widzieliśmy, jest tym samym stylem, który wybrał Bóg, by przekazać nam swoje prawdy, może być przygotowaniem do Ewangelii.
Żyjemy w wysoce zsekularyzowanym społeczeństwie, w którym konieczne jest przygotowanie terenu aby zasiać Ewangelię. Wszystkie moje prace na tematy kulturalne mają więc ten apostolski, ewangelizacyjny zapał.
Zwracasz uwagę, że jesteśmy stworzeni wolni, by kochać. Czy w tym sensie możemy powiedzieć, że jesteśmy w Kościele, aby kochać?
-Jesteśmy w Kościele i w świecie, aby kochać, bo takie jest powołanie chrześcijańskie i powołanie ludzkie. Jest to doświadczenie egzystencjalne.
Ludzie prawdziwie wolni, o spełnionej egzystencji, to ludzie, którzy umieją kochać.
Moglibyśmy podać tak wiele przykładów w historii i w literaturze, gdzie wielkimi postaciami, najbardziej atrakcyjnymi są ci, którzy zawsze myślą o innych. Jesteśmy w Kościele, aby kochać Boga i bliźniego miarą miłości, jaką dał nam Chrystus.
Miłość Oznacza to również wypełnianie szeregu zobowiązań, oczywiście, ale nie jako kwestia zwykłego obowiązku, ale dlatego, że zdajemy sobie sprawę, że poprzez te nakazy materializujemy sposób kochania.
Jednym z kluczowych punktów w tej relacji miłości, także w Kościele, jest odczuwanie lub świadomość, że jest ona odwzajemniona. Jak możemy kochać innych, Kościół, skoro nie odczuwamy tej korespondencji?
-Należy pamiętać, i jest to myśl św. Josemaríi Escrivá, że Kościół to przede wszystkim Jezus Chrystus. Jesteśmy mistycznym ciałem Chrystusa.
Być może, subiektywnie, są tacy, którzy w tym czy innym czasie nie czują się dobrze w Kościele, bo jest wiele wrażliwości i czują, że ich wrażliwość nie jest akceptowana, albo dlatego, że są zgorszeni pewnymi mało budującymi wydarzeniami w Kościele dzisiejszym i wszechczasów. Nie należymy jednak do Kościoła dlatego, że jest on wspólnotą świętych czy czystych, ale należymy do niego dlatego, że idziemy za Jezusem Chrystusem, który jest całkowitą świętością. Być w Kościele to kochać Chrystusa, a przez Chrystusa kochać innych.
A w dziedzinie wolności, jak nie popaść w błąd, próbując wyeliminować istotne aspekty Kościoła w imię fałszywej wolności?
-W tym względzie wiele światła może rzucić to, co ówczesny kardynał Ratzinger powiedział na temat interpretacji Soboru Watykańskiego II, co moim zdaniem jest przydatne nie tylko w odniesieniu do tego konkretnego wydarzenia, ponieważ Kościół nieustannie się odnawia, będąc wiernym tradycji.
Dwiema niewłaściwymi skrajnościami będą z jednej strony ci, którzy chcą bezruchu w Kościele - być może z obawy przed utratą tego, co istotne - a z drugiej strony ci, którzy chcą, aby wszystko się zmieniało z ryzykiem zapomnienia lub nawet wyeliminowania tego, co istotne.
Istotna jest nasza relacja z Chrystusem, miłość Boga..., itd. Prawdy, które Pan nam objawił, pozostaną niezmienne, ponieważ objawienie publiczne zakończyło się wraz ze śmiercią św. Jana.
Objawienie jest tym, co musimy uwiarygodnić na poszczególnych etapach historii. Teraz przyszła kolej na współczesną kulturę, więc logiczne jest, że powinna nastąpić odnowa, na przykład w metodach katechetycznych.
Chrześcijanin musi być tradycyjny, ale nie może być tradycjonalistą. Musi być otwarty na odnowę bez popadania w lekkomyślny progresywizm.
Wskazał na pojęcia, które często są używane do tworzenia "grup lub podziałów" w Kościele: postępowcy i konserwatyści, czy tradycjonaliści. Czy podział rzeczywiście istnieje?
-Katolik musi być stuprocentowym katolikiem. Oznacza to objęcie całości wiary i życia chrześcijańskiego we wszystkich jego wymiarach i nie wybieranie np. między obroną życia od momentu poczęcia do śmierci, a między opcją preferencyjną dla ubogich i tym, by każdy miał dostęp do domu, jedzenia, ubrania..., itd.
W 2007 roku brałem udział w Konferencji Generalnej Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów w Aparecidzie. Tam różne wrażliwości spotykały się w klimacie wielkiej komunii kościelnej. W tym kontekście jeden z ojców synodalnych powiedział: "Słyszę tutaj, jak wielu broni rodziny, życia... itd. Inni mają dużą wrażliwość społeczną. Musimy osiągnąć syntezę. Musimy bronić życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci, a pośrodku, w tych wszystkich latach życia ludzi, umożliwić im prawo i dostęp do tych wszystkich dóbr".
W tym sensie wydaje mi się, że pontyfikaty Benedykta XVI i Franciszka doskonale się uzupełniają. Każdy z nich podkreśla pewne tematy, ale to nie znaczy, że Franciszek nie mówił o obronie życia. Na przykład Benedykt XVI ma pewne afirmacje w ramach Nauki Społecznej Kościoła, dotyczące gospodarki i ekologii, które Franciszek kontynuuje.
Dziś jest czas na budowanie mostów, a nie na jednostronne wizje, na wzajemną miłość i poszanowanie wszystkich wrażliwości.
Mówiąc o niebezpieczeństwie pozostawania w Kościele w ludzkich wizjach czy kategoriach, czy zatraciliśmy sens wieczności?
-Nie sądzę, bo Kościół to Jezus Chrystus. Kościół jako instytucja nie stracił go.
W tej dziedzinie pamiętam anegdotę opowiedzianą mi przez Joaquína Navarro Vallsa, który przez ponad dwadzieścia lat był rzecznikiem Jana Pawła II. Przy jednej okazji załatwił wywiad z papieżem dla BBC. W tym wywiadzie dziennikarz poprosił Jana Pawła II o zdefiniowanie Kościoła w trzech słowach, a papież odpowiedział: "Mam o dwa za dużo. Kościół jest zbawieniem". Dlatego Kościół jest narzędziem zbawienia wiecznego.
Katolicy, oczywiście, mogą narazić się na ryzyko stania się światowcami. To niebezpieczeństwo, które tak bardzo podkreślał papież Franciszek: światowość, zarówno w hierarchii, jak i wśród wiernych. Niebezpieczeństwo nadania wartości absolutnej rzeczom tej ziemi, które mają wartość względną.
Rodzina, powołanie do małżeństwa, to temat centralny w Kościele, tym bardziej w takim roku jak obecny, poświęconym rodzinie. Czy jednak po obu stronach nadal panuje przekonanie, że są zastępczymi ewangelizatorami?
-Mam wrażenie, że nie wyciągnęliśmy jeszcze wszystkich konsekwencji z nauczania Soboru Watykańskiego II. Paweł VI podkreślił podstawowe przesłanie Soboru Watykańskiego II: wezwanie do uniwersalna do świętości. Powszechna, dla wszystkich, a w szczególności podkreśla się rolę świeckich w Kościele i w ewangelizacji.
W szczególności uważam, że musimy jeszcze bardziej rozjaśnić nasze powołanie chrzcielne. Przez chrzest jesteśmy powołani do świętości, a świętość zakłada apostolstwo. Świętość bez apostolstwa nie jest świętością. Dlatego jest rzeczą naturalną, że świeccy, którzy są pośród świata, we wszystkich instytucjach społecznych, politycznych, gospodarczych..., powinni być zaczynem, który przemienia masę naszego świata. A w tej dziedzinie, w sposób bardzo szczególny, rodzina, Kościół domowy.
Wszyscy ostatni papieże, św. Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek nazywali siebie antyklerykałowie bo podkreślają, z tą kwalifikacją, tę fundamentalną rolę świeckich. Hierarchia odgrywa oczywiście nieodzowną rolę, ponieważ Kościół jest instytucją hierarchiczną; ale my wszyscy jesteśmy powołani do apostolstwa z naszych własnych funkcji.
Dzisiaj rodzina przeżywa kryzys; ale jeśli osiągniemy głębokie doświadczenie wiary w rodzinach, jeśli sprawimy, że nie będą one rodzinami samoreferencyjnymi, jak mówi Papież, ale będą otwarte na inne rodziny, które zobaczą w nich świadectwo przebaczenia, hojności, służby... to świadectwo sprawi, że inne rodziny będą chciały być jak te rodziny chrześcijańskie. Uważam, że jest to świetny sposób na ewangelizację w dzisiejszym świecie.
Kilka tygodni temu upubliczniono Konstytucję Apostolską. Predykat Evangelium, Co to oznacza dla prałatury Opus Dei?
-W tym samym dniu, w którym opublikowano konstytucję apostolską, prałat Opus Dei, który jest najbardziej autorytatywnym głosem, powiedział, że nie zmienia ona niczego istotnego.
Ważną rzeczą jest zachowanie ducha Opus Dei. Zachowanie charyzmatu założycielskiego z elastycznością - zawsze inspirowaną tym charyzmatem - aby odpowiedzieć na wyzwania współczesnego świata.
W wywiadzie udzielonym przez biskupa Arrietę, sekretarza Papieskiej Rady ds. Tekstów Legislacyjnych, powtórzył on te słowa prałata i podał przykłady wielu rzeczywistości, które na przestrzeni dziejów zmieniły swoją zależność od Stolicy Apostolskiej i nadal zachowywały swoją istotę. Dlatego prałatura Opus Dei pozostaje taka sama poza tą zmianą.