Artykuły

Pamięć Boża

Bóg natomiast jest nieskończony. W jakimś zagubionym zakątku jego Pamięci mogę być kontemplowana nie tylko do ostatniego włosa, ale i każdego szczegółu, który kiedykolwiek był, jest i będzie w moim życiu. A to Pamięć pozostanie doskonale zachowany i nieusuwalny na wieki wieków.

Juan Arana-9 wrzesień 2022 r.-Czas czytania: 7 minuty
pamięć

Oryginalny tekst artykułu w języku hiszpańskim tutaj

W pobliżu Sewilli znajduje się stara okazała rezydencja, w której ogrodzie zachował się niezwykły cmentarz dla psów.

Odwiedziłem go kilka dni temu i stwierdziłem, że osoby odpowiedzialne za te ekstrawaganckie grobowce nie zrobiły ich z czystej neurozy.

Byli to niewątpliwie ludzie bogaci i próżniaczy, ale także obdarzeni pewnym poczuciem humoru.

W centrum tej psiej nekropolii znajduje się niewielki pomnik, którego napis głosi następujące orotundowe, aczkolwiek humorystyczne wersy:

Szczęśliwi są ci z nas, którzy są tutaj 
wokół tego piedestału, który,
czy żyjemy dobrze czy źle 
pozostaniemy tu, gdy umrzemy. 
Ale mężczyźni, nasi mistrzowie, 
o niepewnej przyszłości 
ich drugiego życia, 
żyć w oczekiwaniu na śmierć...
bo muszą "wyrównać swoje rachunki
w chwili ich śmierci. 

Pół żartem, pół serio, filozofia tej harangi jest taka, że istnieje więcej niż jeden rodzaj nieśmiertelności. Zwierzęta będą musiały zadowolić się pamięcią drugiej kategorii: pamięcią, którą pozostawiają w swoich właścicielach, wzmocnioną co najwyżej przez te grobowce, które mają ocalić opowieść o ich życiu, a nawet śmierci, od zawodnej ludzkiej pamięci.

I tak w ozdobnych kaflach znajduje się przypomnienie o pewnej Nancy, która "została zabita przez Packarda". Ludzka nieśmiertelność jest z innego materiału: nie polega tylko na byciu pamiętanym, ale pozwala być tym, który pamięta o sobie, choć po "wyrównaniu rachunków".

Jeśli czegoś chcesz, to będzie cię to coś kosztować. Mój przyjaciel Francisco Soler wydał właśnie kilka miesięcy temu książkę o stosownym tytule: W końcu (W końcu), gdzie wyjaśnia, że nadzieja tego pierwsza klasa nieśmiertelność, daleka od bycia rodzajem balsamu czy pocieszenia, którego pobożne dusze szukają, aby uniknąć horroru umierania, jest Zawiadomienie dla marynarzybo kiedy zamkniemy oczy po raz ostatni, zamiast myśleć coś w stylu: "wszystko skończone, już po wszystkim", będziemy musieli pamiętać o bilansie "debetu" i "kredytu", aby uregulować wszelkie zaległe długi.

Argentyński poeta Borges, który jako młody człowiek flirtował z pomysłem rzucenia ręcznika, wyrzucił go z głowy tym elementarnym rozważaniem: "Drzwi do samobójstwa są otwarte, ale teologowie mówią, że w cieniu drugiej sfery będę tam, czekając na mnie".

Teraz pojawiają się nadzieje różnego rodzaju. Niektórzy pocieszają się bardzo niewiele: perspektywą bycia zamienionym w bezkarne szlachcianki jest bez wątpienia najbardziej minimalistyczny ze wszystkich.

Następne w rankingu jest oczekiwanie, że ci, którzy nas przeżyją, będą pamiętać tylko dobre chwile, które z nimi przeżyliśmy, zapominając lub wybaczając występki, a nawet to, że byliśmy, bez paliatywów, złymi ludźmi. Są nawet tacy, którzy nie są zadowoleni z tego, że oszukali swoich bliźnich i udają, że chcą oszukać potomnych, grzebiąc pod własną trumną wszelkie dowody dawnych nieprawości lub wynajmując najemne pióro do sporządzenia fałszywej biografii ozdobionej hagiograficznymi akcentami.

Auguste Comte, w swoim Katechizm religii pozytywnejpróbował zapobiec pośmiertnym oszustwom, ustanawiając trybunał złożony z kapłanów "religii ludzkości", którzy w przypadku braku sądów w przyszłym świecie decydowaliby o ostatecznym losie zmarłych; ich zbawienie lub potępienie byłoby zapisane w starannie strzeżonej księdze. Myślę jednak, że nawet w ten sposób nie można by całkowicie zapewnić niedopuszczalnego stosowania wyroków, zwłaszcza gdyby jakaś roztargniona kometa przypadkiem potknęła się o naszą planetę.

Dla mnie, będącego chrześcijaninem, te "pasywne" nieśmiertelności pozostawiają mnie bez wrażenia. Nie bardzo mnie obchodzi, czy na moim pogrzebie będzie słychać chór pochwalny czy nie, nie mówiąc już o tym, że nawet go nie dostanę.

A jeśli za sto czy dwieście lat znajdzie się jeszcze ktoś, kto wpadnie na pomysł, by przeczytać coś z tego, co napisałem, to jaka to będzie różnica? W porównaniu z obietnicą Jezusa Chrystusa, że zobaczymy Go, Ojca i Ducha Świętego "twarzą w twarz", atrakcyjność każdej innej pośmiertnej nagrody blednie w oczach.

Nie należę też do tych, którzy lubią spekulować na temat tego, co będziemy robić lub jak będziemy się czuć, gdy znajdziemy się "w niebie". Niektórzy z tych, którzy podzielają moją wiarę, są bardziej podatni na tego rodzaju spekulacje i mogą być zaniepokojeni myślą o pozostawieniu bliskich lub doświadczeń, które bardzo lubią.

Choć nie jestem wielkim czytelnikiem powieści, wydaje mi się, że przejmowanie się takimi skrajnościami jest daremne. C. S. Lewis opowiada w Żałoba obserwowana ostatnie chwile, które dzielił ze swoją żoną. Jeśli chodzi o niego samego, miały one szczególną intensywność, a on sam zdołał nawiązać z nią niezwykłą duchową komunię. Ale dodaje, z podzielonymi uczuciami w połowie drogi między rozpaczą a pocieszeniem: "Ale ona już cieszyła się na wieczność".

To nie ci, którzy umierają, zostają sami: to my. Chrześcijanin może się czegoś nauczyć z ciosu, jaki Mistrz zadał saduceuszom, gdy zapytali go, czyją małżonką będzie w zaświatach ta, która za życia była wdową po siedmiu braciach.

Niemniej jednak, uczucie, które wielu ma - że my mają - to bardzo zrozumiałe, że są w naszej ziemskiej egzystencji rzeczy, które szkoda byłoby zostawić całkowicie za sobą, gdy zabrzmi trąba zwiastująca przejście z tego świata do następnego. Bez uszczerbku dla mojego braku zamiłowania do spekulacji eschatologicznych i zdecydowanej woli przestrzegania nauki Kościoła, uważam, że można powiedzieć coś, co odwołuje się do tego, co jest uzasadnione w takim niepokoju.

Przedstawię ją, przytaczając ponownie kilka wersów Borgesa, wielkiego niedowiarka (a może nie aż tak wielkiego?):

Jest tylko jedna rzecz, której nie ma.
To jest zapomnienie. 
Bóg, który ratuje metal, ratuje też kożuch  
I figuruje w Jego proroczej pamięci  
księżyce, które będą  
i tych, którzy byli. 

Pamięć skończona

Dla osoby starszej, dla której zapomnienie przestało być anegdotą, a stało się nawykiem, nie ma nic bardziej obiecującego niż istnienie Pamięci zdolnej pomieścić w swoich ogromnych skarbcach nic innego jak nieomylny depozyt wszystkie utracone wspomnienia.

Szczególnie dobrze rozumieją to ci z nas, dla których pisanie jest zawodem i często cierpią na paranoję utraty swoich tekstów. Przypomniały mi się teraz wizyty mojego nauczyciela Leonarda Polo w Sewilli. Gdy wysiadał z pociągu, proponowałem mu niesienie walizki, a on korzystając z okazji zauważał uroczyście: "Uważaj, bo wiozę niepublikowane utwory..." Niepublikowane utwory Polo!

On, przynajmniej, miał dwór uczniów chętnych do ich zachowania. Ale co z moimi niepublikowanymi dziełami i dziełami Paco, Pedro, Carmen itd. itp. Był czas, kiedy od czasu do czasu nagrywaliśmy nasze kompletne dzieła na płyty CD, żeby te intymne skarby nie przepadły na zawsze. Jakież było nasze rozczarowanie, gdy dowiedzieliśmy się, że zachowanie takich repozytoriów jest zapewnione tylko na kilka lat! Nawet papier okazuje się trwalszy.

Teraz ufamy czemuś bardziej duchowemu, bo sumę naszych dowcipów przechowujemy w "chmurze". Czy naprawdę wierzymy, że wspomniana chmura nie rozejdzie się w powietrzu jak ulotna mgła?

Fizyk Frank Tipler napisał fantazyjną książkę pt. Fizyka nieśmiertelności. Oferowane w niej życie wieczne jest dawane nie przez Boga, ale przez naukę. Do tego jeszcze daleko: najwcześniej pojutrze, co oznacza, że nie zobaczymy go za naszego życia, ale bez obaw: skoro obiecuje, to i obiecuje skutki retroaktywne za to.

Innymi słowy: będziemy mieli technologiczne zmartwychwstanie, a więc wszyscy razem wejdziemy ramię w ramię w nowe życie w tym właśnie kosmosie. Będzie to powrót do wirtualnego życia, bo nie byłoby gdzie umieścić tylu ciał, zwłaszcza jeśli uprą się na weekendowe podróże na plażę. Oprócz tego i innych wyrzeczeń, aby rzeczy trwały w nieskończoność, będziemy musieli pokonać - również z pomocą wiedzy o przyszłości - wszystkie pęknięcia, które sprawiają, że ten złośliwy świat jest nietrwały. Mało tego, rzecz staje się coraz większa i większa, aż w końcu będziemy musieli połknąć kamienie młyńskie wielkości galaktyki. Wolę trzymać się wiary, którą przekazali mi rodzice.

Ale skoro mówimy o oszczędzaniu, to w dzikich spekulacjach Tiplera też jest coś odzyskiwalnego. Zawsze uderzało mnie to, że nawet najdelikatniejsza ekspresja artysty, najbardziej wyrafinowane harmonie koncertu, najbardziej błyskotliwe flesze mówcy, mogą być zakodowane, zapisane i odtworzone we wzlotach i upadkach dysku z pleksi lub w ciągach zer i jedynek zapisanych na pendrive. Duch przewyższa to, co materialne, ale jego cielesny odcisk jest czymś bardzo namacalnym. Nieco przesadzając, Tipler dochodzi do wniosku, że wszystkie awatary ludzkiego życia, jakkolwiek długie i bogate, mogłyby być zakodowane w 1045 bity informacji. Zapisane byłoby tam każde ostatnie westchnienie, uczucie, pragnienie i rozumowanie, sekunda po sekundzie, a nawet film z produkcji, ewolucji i zniszczenia każdej z molekuł w naszym ciele.

W skrócie: wszystko, absolutnie wszystkoTe ostatnie przekładają się na słowa, gesty i opisywalne doświadczenia.

Ponieważ nie jestem materialistą, muszę dodać, że w tym nagromadzeniu informacji nie znalazłoby się moje sumienie, moje ja, moja dusza itd. Ale zawierałaby ona historię całości działań i namiętności mojego ducha, aż do ostatniego przecinka i znaku diakrytycznego. Jest to oczywiście fantastycznie duża wielkość, 10, po której następuje 45 zer. Aby mieć wyobrażenie o tym, jak wielka jest, powiem tylko, że wystarczyłoby dodać jeszcze 35 zer, aby zsumować każdy ostatni atom we wszechświecie.

Co z tego, że jest to nadal liczba skończona, która przyznaje się do pełnego wyznaczenia komicznie zwięzłego wyrażenia.

Bóg natomiast jest nieskończony. W jakimś zagubionym zakątku jego Pamięci (proszę wybaczyć niestosowność tego określenia) można mnie kontemplować nie tylko do ostatniego włosa (co, jako że jestem całkiem łysy, niewiele mówi), ale także każdy szczegół, rozmowę, gest, kichnięcie, czkawkę, atak furii, nieokreślone uczucie dyskomfortu lub dobrego samopoczucia, moment chwały i uniesienia lub miłosnej czułości, itd, etc., etc., które były, są i będą w moim życiu, w życiu mojej żony, w życiu mojej córki i w życiu ostatniego Marsjanina zamieszkującego ostatnią egzoplanetę. I że Pamięć pozostanie doskonale zachowany i nieusuwalny na wieki wieków.

Która, tak ujęta, jest w zasadzie i a priori raczej bardziej niepokojące niż cokolwiek innego. Bo skoro robienie zdjęć telefonem komórkowym jest darmowe, to jedną z największych przyjemności, jaką mamy, jest kasowanie 90% tych, które zrobiliśmy. Ja, przynajmniej, nie jestem tak przywiązany do swojej egzystencji, że chciałbym zachować nietknięty zapis wszystkiego, co w niej jest. To jest jak śmiech z akta że agencje detektywistyczne przygotowują się do zrujnowania karier polityków.

Tu jednak pojawia się najlepsza część: zostałem ojcem i opanowałem technikę "przymykania oka"; potrafię zapomnieć o niektórych mało chwalebnych epizodach mojego potomstwa, nie zapominając o nich tak naprawdę. Łatwo mi więc zastosować odpowiednią regułę trzech: najlepsze nie jest to, że jest nieskończony oraz bezwzględnie wiernyale przede wszystkim, że Pamięć Boga jest kochanie.

Kiedy wrócimy do Niego, będziemy mogli zanurzyć się w niej z radością, bez konieczności wstydzenia się. Możemy iść na spacer z kompilacjami, pamiętnikami, wyczerpującymi programami nauczania! Możemy śmiać się z naszych niepowodzeń pamięciowych, nawet z groźby zdiagnozowania Alzheimera!

Gdziekolwiek się udamy, znajdziemy ponownie (skąpani w blasku wystarczająco złotym, by zadowolić nawet najbardziej romantycznych nostalgików) wszystko, co zasługuje na pamięć w naszym śmiesznym życiu... i wiele więcej: Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało...

Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.
Banery reklamowe
Banery reklamowe