Świat

Bp Philippe Jourdan: "Matka Boża chciała pozostać w języku estońskim, nawet po reformacji luterańskiej".

Philippe Jean-Charles Jourdan przybył do Estonii w 1996 r., kiedy został mianowany wikariuszem generalnym Administratury Apostolskiej Estonii. 23 marca 2005 r. został mianowany biskupem tytularnym Pertusa i administratorem apostolskim. Jest drugim po Eduardzie Profittlichu SJ, który jest w trakcie procesu beatyfikacyjnego. 

Maria José Atienza-24 września 2024-Czas czytania: 6 minuty
Philippe Jourdan

Administracja apostolska Estonia ma 100 lat. To właśnie 1 listopada 1924 roku ziemie te przestały być częścią łotewskiej archidiecezji ryskiej i rozpoczęły swoją wędrówkę. To 100 lat, ale w pierwszej połowie obecność Kościoła katolickiego w Estonii była prawie nieistniejąca z powodu sowieckiej okupacji kraju w latach 1940-1991. Od 26 września 2024 r. administraturą apostolską Estonii jest diecezja tallińska.

Dotychczasowy administrator apostolski od 1996 r., Francuz Philippe Jourdan, jest obecnie biskupem nowej diecezji tego bałtyckiego regionu, który jako drugie imię ma nazwę Maarjamaa o Ziemia MaryiKościół, przypominający katolicką obecność od XIII wieku, doświadczył wielu perypetii aż do dnia dzisiejszego. W kraju, który od pokoleń jest zsekularyzowany, wiara zdobywa coraz większe wpływy, o czym co roku świadczą dziesiątki chrztów i nawróceń.

Jaka jest rzeczywistość Kościoła katolickiego w Estonii? 

-Według najnowszego spisu ludności z 2021 r. około 0,8 % ludności Estonii to katolicy. To może nie wydawać się dużo, ale dla nas to bardzo dużo. 

W latach siedemdziesiątych pewien Niemiec napisał pracę doktorską na temat historii Kościoła w Estonii w XX wieku. Zrobił to bardzo dobrze, sumiennie. Wśród rzeczy, na które zwrócił uwagę, było to, że na początku lat siedemdziesiątych w Estonii było pięciu lub sześciu estońskich katolików. Nie pięćdziesięciu czy sześćdziesięciu, ale pięciu lub sześciu. Udało mi się spotkać co najmniej dwóch z tej szóstki. Kiedy przyjechałem, byli już w podeszłym wieku; odwiedziłem ich w domu starców, gdzie przebywali. Nie można sobie wyobrazić, jak wyglądał dom starców w postsowieckim społeczeństwie, takim jak nasze w latach dziewięćdziesiątych: okropnie. Cóż, od tych pięciu w latach siedemdziesiątych do dziś nasza liczba wzrosła ponad tysiąckrotnie. To była wielka łaska Boża. 

Jak estońska wiara przetrwała w całej swojej historii?

Chociaż obchodzimy teraz 100-lecie Administracji Apostolskiej, nie oznacza to, że katolicy przybyli w 1924 roku. Istnieją dowody na obecność katolików w Estonii od XIII wieku, ale Kościół w Estonii - podobnie jak w innych krajach północnoeuropejskich - prawie całkowicie zniknął wraz z reformacją luterańską w XVI wieku. Katolicyzm został wykorzeniony i zakazany na trzy stulecia. 

Co ciekawe, w Estonii na początku XIX wieku ponownie zaczęto odprawiać katolickie msze dzięki hiszpańskiemu szlachcicowi, który służył w armii rosyjskiego cara (w tym czasie ziemie te były częścią Imperium Rosyjskiego) i był wojskowym gubernatorem Tallina. Szlachcic ten poprosił cara o pozwolenie na odprawianie katolickich mszy w Tallinie dla polskich żołnierzy w armii. 

Pierwsi Estończycy nawrócili się na katolicyzm w latach trzydziestych XX wieku, ale wkrótce potem, w 1940 roku, nadeszła okupacja sowiecka. Wielu uciekło, a inni zostali zabici lub deportowani, jak mój poprzednik Eduard Profittlich, który zmarł w więzieniu. 

Kościół katolicki przetrwał, ale z wielkim cierpieniem przez ponad czterdzieści lat. W tym czasie w całym kraju był tylko jeden ksiądz, ściśle strzeżony przez sowiecką policję. 

Mężczyzna, który nawrócił się w latach osiemdziesiątych, wspominał, że po chrzcie z matką, kiedy ksiądz poszedł ich zarejestrować, zapytała, czy nie jest ryzykowne umieszczanie ich nazwisk w rejestrze parafialnym, ponieważ jeśli zostaną odkryci, na przykład jej syn nie będzie mógł pójść na studia wyższe. Ten ksiądz powiedział im, że kiedy wezwała go policja, przyszedł z żółtą i czerwoną skarpetą, a kiedy go zobaczyli, wzięli go za szaleńca i wyrzucili na ulicę. W ten sposób chronił siebie i katolików. 

Estońscy katolicy tamtych czasów byli bohaterami, a niektórzy nawet męczennikami. 

W latach czterdziestych XX wieku 20 % ludności Estonii zostało deportowanych na Syberię. Mówimy o jednej na pięć osób. Nie wszyscy zginęli, ale bardzo wielu. 

W Estonii nie ma rodziny, która nie byłaby deportowana, a niektórzy krewni zginęli podczas deportacji. To naznacza ludzi na całe pokolenia. Dlatego możliwa beatyfikacja Profittlicha jest tak ważna dla tutejszych ludzi. W oczach Boga jest oczywiste, że wszyscy święci i błogosławieni są na równi, ale życie jednego z nich może mieć szczególne znaczenie ze względu na wydarzenia, które przeżył. 

Eduard Profittlich postanowił podzielić los dużej części narodu estońskiego. Mógł uciec, ale został i doświadczył tego, czego doświadczyło wielu Estończyków. 

Ta beatyfikacja jest sposobem na uznanie tego, co wydarzyło się w tym kraju, a także na danie poczucia nadziei. Nie powinniśmy zatrzymywać się na fakcie, że ci ludzie zginęli, ale że nawet w obozach koncentracyjnych, w więzieniach, wiedzieli, jak żyć z nadzieją i wiarą. 

Czy populacja Estonii jest otwarta na wiarę? 

-Estońskie społeczeństwo jest bardzo pogańskie. Ale w rzeczywistości pozostaje takie samo od dziesięcioleci. 

Obecnie 25-30 % populacji uważa się za wierzących, wyznawców religii; reszta nie wyznaje żadnej religii. Kiedy przyjechałem w 1996 roku, odsetek ten był taki sam. Niestety, w Europie sekularyzacja posunęła się naprzód w ciągu ostatnich dwudziestu lat, ale my pozostaliśmy na tym samym poziomie. Obecnie wiele krajów jest pod tym względem niedaleko za nami. Z drugiej strony, tutejsza populacja jest otwarta; w rzeczywistości jest niewielu ateistów. 

Jest wielu ludzi, którzy twierdzą, że w coś wierzą, ale nie uznają się za członków ukonstytuowanego kościoła, zwłaszcza kościoła luterańskiego. 

Kiedy papież Franciszek był tutaj w 2018 roku, nuncjusz przyznał mi, że była to najlepsza część jego podróży do krajów bałtyckich. Papieżowi powiedziano, że Estonia była najtrudniejszą częścią podróży, po Litwie, która jest katolicka, i Łotwie, która jest pół na pół. Ale ludzie przyszli go zobaczyć z entuzjazmem, częściowo dlatego, że "Papież Rzymu". jak to się tutaj mówi, przyjechał ich zobaczyć, a ponadto ze względu na zdolność papieża do "docierania do kieszeni" ludzi, zwłaszcza niekatolików. Prezydent kraju była znana z tego, że nie chciała postawić stopy w kościele jakiegokolwiek wyznania. Papież opowiedział jej watykański dowcip, że Jan XXII został zapytany, ile osób pracuje w Watykanie, a on odpowiedział "około połowy". Kiedy prezydent, który mógł mieć podobne doświadczenia, usłyszał to, bardzo się roześmiała i wszystko było bardzo zrelaksowane. Kiedy wyszli, prezydent powiedział do mnie: "To, co powiedział mi papież, jest dla mnie bardzo ważne, bardzo mi pomaga".. Przy innych okazjach sama mówiła, że "jedynym człowiek Boży" [jak nazywają tutaj pastorów lub księży], który mówi mi, że coś jest papieżem".. Takie było wrażenie wielu Estończyków w tamtych czasach.

Każdego dnia przybywa wiele osób wierzących. W ostatnich latach zauważyliśmy również, że przychodzi coraz więcej młodych ludzi: osób w wieku 20-30 lat, proszących o chrzest lub przyjęcie do Kościoła katolickiego. 

Jak wyglądają relacje z Kościołem luterańskim? 

-Mamy bardzo dobre relacje. Istnieje tu intensywne życie ekumeniczne. W Estonii jest Ekumeniczna Rada Kościołów. Przewodniczącym jest luterański arcybiskup, a ja jestem wiceprzewodniczącym. Często się widujemy i rozmawiamy ze sobą. 

Kościół luterański w Estonii zajmuje stanowisko bardzo zbliżone do stanowiska Kościoła katolickiego w kwestiach rodziny, małżeństwa między mężczyzną i kobietą czy obrony życia. Staramy się dawać wspólne świadectwo w tych kwestiach moralnych. W zeszłym roku wraz z luterańskim arcybiskupem odwiedziłem partie reprezentowane w parlamencie. Oczywiście nie zawsze nas słuchają, ale ważne jest to, że razem z nimi prowadzimy dialog i że widzą oni stanowisko chrześcijan w wielu kwestiach. Innym przykładem jest to, że kiedy papież Franciszek przyjechał w 2018 roku, ponieważ nasze kościoły są małe, luteranie pozwolili nam korzystać z ich kościołów na spotkania. 

Estonia była jednym z pierwszych krajów, które poświęciły się Matce Bożej. Czy pozostało coś z tej maryjnej obecności?

-Ciekawostką jest to, że chociaż Estonia jest krajem o tradycji luterańskiej, a większość ludności nie wyznaje żadnej religii, w języku estońskim nadal przetrwała nazwa "...".Ziemia Maryi". (Maarjamaa) jako drugie imię Estonii. Tak jak we Francji mówi się "sześciokąt" w odniesieniu do kraju, tak tutaj - nawet ludzie niewierzący - mówią "sześciokąt". Ziemia Maryinie ma problemu. Kardynał z Rygi skomentował to ze zdumieniem, jak to możliwe, że "Dla tych estońskich pogan ziemia Maryi jest tak ważna, a my, Łotysze, ją straciliśmy"..

Z jakiegoś powodu Matka Boża pozostała w tym języku nawet po reformacji. Zbadałem poświęcenie Estonii Matce Bożej przez Innocentego III i najwyraźniej jesteśmy drugim krajem na świecie, który został poświęcony Matce Bożej. Pierwszym były Węgry w X wieku, następnie Estonia w XIII wieku, a potem wszystkie inne: Hiszpania, Francja, Włochy... 

Jednym z corocznych wydarzeń jest pielgrzymka do Viru Nigula. Jak do tego doszło?

-Była to inicjatywa, która zrodziła się w ostatnim Roku Świętym 2000. Kiedy papież Jan Paweł II poprosił o zorganizowanie pielgrzymek do sanktuariów Matki Bożej w każdym regionie, zadaliśmy sobie pytanie, gdzie moglibyśmy się udać. 

Podczas tych poszukiwań dowiadujemy się, że w średniowieczu istniał XII-wieczny kościół poświęcony Dziewicy, do którego pielgrzymowano w średniowieczu. Istnieją dowody na to, że ludzie nadal tam chodzili, nawet 100 lat po reformacji, mimo że został spalony. Luterańscy pastorzy byli oburzeni i wysłali nawet komorników, aby aresztowali pielgrzymów. Wydawało im się to bałwochwalstwem, ponieważ przychodzili do ruin kościoła Najświętszej Marii Panny i na kolanach trzykrotnie okrążali kościół. 

Jeździmy tam od 2000 roku. Odprawiamy mszę w kościele luterańskim w wiosce i stamtąd idziemy w procesji z figurą Matki Bożej do ruin starego sanktuarium Viru Nigula. Nie udało się jej odbudować, ale postawiliśmy bardzo piękny witraż Matki Bożej. Nie jest to bardzo duże sanktuarium, ale jest to dobre miejsce do modlitwy i jedno z najbardziej wysuniętych na północ miejsc maryjnych w Europie.

Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.