Celestino Aós, urodzony w Nawarze (Hiszpania) w 1945 roku, w wieku osiemnastu lat wstąpił do nowicjatu Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. W 1968 roku przyjął święcenia kapłańskie. W latach 1980-1981 studiował psychologię na Katolickim Uniwersytecie w Chile i wrócił do ojczyzny. W 1983 roku wrócił do Chile, gdzie mieszka do dziś. Prowadził różnorodną pracę duszpasterską w różnych miastach. Pracował w parafii prowadzonej przez swój zakon, w diecezji Santa María de los Ángeles, gdy w 2014 r. został niespodziewanie mianowany biskupem Copiapó, na północy kraju.
W marcu 2019 roku papież mianował go administratorem apostolskim archidiecezji Santiago de Chile. Dziewięć miesięcy później został mianowany arcybiskupem tego miejsca. W listopadzie ubiegłego roku został przez papieża Franciszka kreowany na kardynała. W trakcie swojej obfitej pracy był uprzejmy odpowiedzieć na te pytania dla naszego magazynu.
Monsignor, jesteś w Chile od prawie 40 lat. Co oznaczało dla twojego życia jako zakonnika kapucyńskiego przeniesienie się z parafii w Los Angeles, aby w 2014 roku zostać biskupem Copiapó, a w kwietniu 2019 roku administratorem apostolskim archidiecezji Santiago i biskupem tegoż w grudniu tego samego roku?
W życiu spotykam Boga niespodzianek; w końcu okazuje się, że On i ja pojawiamy się tam, gdzie najmniej się spodziewałam (oczywiście ufam, że On wie, dokąd prowadzi droga). Franciszka z Asyżu w Los Angeles do biskupa Copiapó, bez żadnych pośrednich etapów jako administrator czy pomocnik. I martwiłam się, jak to będzie z dala od wspólnoty zakonnej, i jak będzie wyglądała pustynia, i jak poznam księży i diakonów i zakonników. Chociaż projekt wysłania kapucynów do Copiapó nie został zrealizowany, zawsze liczyłem na ich bliskość i pomoc. Również prezbiterium, diakoni i zakonnicy oraz ludność przyjęli mnie bardzo dobrze i muszę im podziękować za czułość....
W moim umyśle i w moim sercu otwierał się nowy świat: biedni, górnicy, chorzy itd. Jak będę im służyć, czy będę ich kochać? Wygląda na to, że ziemia była twarda, czy to z powodu lat, a ja zabierałem się do tego zadania, kiedy, kolejna niespodzianka: administrator apostolski Santiago. I tu panorama była skomplikowana, a wymiary gigantyczne w porównaniu do tych z Copiapó. Ale przyniosłem to samo wyzwanie: "kochać i służyć". I Bóg miał dla mnie jeszcze jedną niespodziankę: papież mianował mnie kardynałem... W końcu byłem wciąż w tej samej sytuacji: okoliczności się zmieniły, a Santiago i Chile wybuchły gniewem i przemocą, otwierając okna nadziei dzięki partycypacyjnym procesom społecznym, takim jak Zgromadzenie Konstytucyjne. A ja w tym samym: "Kochać i służyć".
Archidiecezja Santiago jest najludniejszą w Chile, liczy prawie 4 mln katolików. Macie trzech biskupów pomocniczych, niecałe 270 księży i około 380 stałych diakonów do obsługi 214 parafii na rozległym terytorium. Wobec takiego nawału pracy duszpasterskiej, jakie są Księdza priorytety duszpasterskie w krótkiej i średniej perspektywie czasowej?
To wszystko. Ale jest jeszcze coś więcej: archidiecezja nie jest moja; kiedy sprawy są tak wielkie i problemy wydają się tak wielkie, że mnie przygniotą, odsyłam go do Dobrego Jezusa: "Najświętsze Serce Jezusa, w Tobie ufam". Mamy szczególny punkt: w domu rekolekcyjnym jest inny biskup pomocniczy, który jest chory, jak na krzyżu, a on modli się i ofiarowuje swój ból za archidiecezję i za Kościół.
Oświadczyłem publicznie, że moim zamiarem jest zawsze stawianie Jezusa Chrystusa w centrum życia i działalności duszpasterskiej, słuchanie Boga w ludziach Kościoła i społeczeństwa, opieka nad kapłanami i diakonami oraz seminarium i towarzyszenie im; że chcę szukać dróg formacji świeckich, mężczyzn i kobiet, ponieważ bycie chrześcijaninem to nie tylko kwestia kilku chwil kultu, ale całe życie; i potrzebujemy świadków, a nie propagandzistów; i chcę być z chorymi, uwięzionymi, ubogimi, z ofiarami niesprawiedliwości i nadużyć.... Pandemia zadbała o ograniczenie moich przestrzeni i zablokowanie stóp. Mam nadzieję, że nie ogranicza mojej przestrzeni i nie zamyka serca, i że każdy się tam zmieści.
Niedobór powołań kapłańskich jest zauważalny w Waszej diecezji i w całym kraju. Prawdopodobnie główną przyczyną jest dyskredytacja katolickiego kapłaństwa z powodu kryzysu związanego z nadużyciami seksualnymi w ostatnich latach. Co można zrobić, aby na nowo zauroczyć młodych katolików tą drogą powołania?
Dwie rzeczy są dla mnie pewne: że sprawa i problem powołań nie jest wyłączną sprawą biskupa, ani księży, zakonników i diakonów. Należy do rodzin, należy do każdego chrześcijanina. Musimy się modlić: "Panie, daj nam świętych kapłanów". I musimy pracować: piękną rzeczą jest dbać o kapłanów, nie deifikować ich, ale też nie znęcać się nad nimi naszą obraźliwą krytyką; pięknym zadaniem jest pomagać kapłanom, których widzimy w trudnościach (tak jak musimy pomagać sobie nawzajem, niezależnie od tego, czy jesteśmy małżeństwem, czy singlem: jeśli ktoś jest w trudnościach, musimy go wspierać, prowadzić, pomagać mu). Po drugie: te pytania nas nurtują i szukamy sposobów; każdy wkład, który możesz nam dać, będzie mile widziany. I trzeba być dobrym promotorem powołania: chrześcijanin, który żyje swoją wiarą ze spokojem i radością, pozostawia po sobie nowe horyzonty, bo nie reklamuje siebie, ale otwiera innych na spotkanie z Jezusem, który w taki czy inny sposób zaprasza do pójścia za Nim.
Przekonani chrześcijanie, święci, ci, którzy wzbudzają zainteresowanie, entuzjazm, radość zbliżenia się do Jezusa i pójścia za Nim w powołaniu, które odkrywamy dla każdego z nas. Duszpasterstwo powołaniowe jest w stanie zaprosić młodych ludzi i towarzyszyć im w rozeznawaniu, ale zawsze z szacunkiem dla decyzji i odpowiedzi, których każdy udziela. Owszem, kwestia głosowania mnie martwi, a czasem nawet boli, ale to ten sam Jezus, który daje mi moje powołanie, który będzie powoływał innych...
W ostatnich latach kilka parafii i kaplic w Santiago i innych miastach i miasteczkach zostało zniszczonych przez akty wandalizmu (podpalenia i zniszczenia), szczególnie w La Araucanía. Jak możemy zareagować na to powtarzające się niszczenie kościołów, które służą wszystkim wiernym, przez tych, którzy okazują prawdziwą pogardę, a może nienawiść do religii katolickiej, a także do innych wspólnot ewangelickich?
Jest w Ewangelii epizod, który mnie oświeca i który naznaczył apostołów: uwierzyli, że Jezus zamierza ich pochwalić, a On ich prawie spoliczkował. Nie chcieli ich przyjąć w tej wiosce Samarytan, ponieważ widzieli, że byli żydowskimi pielgrzymami do Jerozolimy. Straszny grzech w kulturze żydowskiej, zamknąć drzwi, odmówić gościnności obcemu! Apostołowie powiedzieli do Jezusa: "Czy chcesz, abyśmy rozkazali, aby ogień zstąpił z nieba i spalił tych złych ludzi? Ile razy Jezus musiał im powtarzać, że zło jest pokonywane przez dobro, nienawiść przez miłość, przemoc przez pokój! "Czyńcie dobrze tym, którzy was prześladują i oczerniają".
To jest sedno Ewangelii: czynić dobrze wszystkim, kochać wszystkich i zawsze. Będą niszczyć nasze świątynie; to nas bardzo boli, ale nie będą w stanie zniszczyć tej Ewangelii: z Jezusem jestem w stanie kochać także ciebie.
W grudniu Izba Deputowanych uchwaliła dość liberalną ustawę o eutanazji (czeka nas jeszcze głosowanie w Senacie), a teraz ta sama Izba dyskutuje nad projektem ustawy o swobodnej aborcji do 14 tygodnia ciąży. Co zrobią katoliccy duszpasterze w obliczu tej nawały liberalizmu moralnego, która jak lawina dotarła do Chile?
Ani aborcja, ani eutanazja, ani korupcja, ani przemoc, ani pożądliwość itp. nie są sprawami "katolickich biskupów czy pastorów". Są to wartości, które wykraczają poza credo, są to wartości ludzkie. Mówię, że nie należy kraść tego, co należy do drugiego człowieka lub do wszystkich, że nie należy krzywdzić ani zabijać kobiety, starca czy dziecka w łonie matki itd. Nie dlatego, że jestem chrześcijaninem, księdzem czy biskupem. Mówię to, bo jestem człowiekiem, bo jestem człowiekiem i czuję to. Niszczenie człowieka, czy to fizycznie techniką chirurgiczną, czy chemiczną, niszczenie go przez zatruwanie narkotykami, robienie z niego idioty z atrakcjami to nie jest postęp, to nie jest humanizacja; to jest po prostu dehumanizacja.
Dla mnie życie jest święte od zapłodnienia do naturalnej śmierci; i musimy o nie dbać i zapewnić mu możliwość prawidłowego rozwoju; i musimy mu towarzyszyć i pomagać na końcu bez eutanazji, która zawsze jest poszukiwaniem śmierci lub chirurgicznym wcieleniem. Czy będę mógł umrzeć w spokoju, czy będę się bał eutanazji? Przy aborcji i eutanazji życie jest bezwartościowe; ani te "wyrzucone", ani nasze własne (może dziś jesteśmy, a jutro będziemy bezużyteczni, a nie użyteczni).
Biskupi i my wszyscy, którzy tak myślimy, musimy się zjednoczyć, by domagać się poszanowania naszych praw i nie narzucania nam tych okrucieństw. Chcemy zorganizować Chile, w którym każdy z nas ma szacunek, pomoc i godność. Czy godność daje nam utylitarne wartościowanie naszego życia i eliminowanie nas, jeśli niektórym to odpowiada? Czy tego chce Bóg?
Jesteś ósmym kardynałem stworzonym dla Chile, co oznacza nowe obowiązki w Stolicy Apostolskiej. Jak Ksiądz Arcybiskup będzie łączył swoją pracę jako arcybiskup z tymi nowymi obowiązkami?
Prawdopodobnie pojawią się nowe obowiązki. Zresztą papież Franciszek już mianował mnie członkiem Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej. Pandemia, która pustoszy Chile i cały świat, utrudnia podróżowanie; dziś technologia pozwala nam na prowadzenie spotkań przez zbliżenie itp. Dziękujmy Bogu za te cuda techniki, które mamy do dyspozycji. Ameryka Łacińska to piękny, fascynujący kontynent, pełen cnotliwych ludzi, ale także z wielkimi problemami i wyzwaniami, a także z innymi ludźmi, którzy przyczyniają się do wzrostu przestępczości, korupcji itp.
Jak stworzyć lepszą Amerykę Łacińską? Starając się być trochę lepszym sobą... świat trochę się poprawi. Nie tyle chodzi o wymaganie i cenzurowanie, ile o zaangażowanie się w dobro i sprawiedliwość.
Moment, w którym żyjemy w Ameryce Łacińskiej, jest bardzo sprzyjający budowaniu cywilizacji i kultury życia, solidarności, dialogu i zrozumienia; doświadczyliśmy już i nauczyliśmy się, dokąd prowadzą drogi egoizmu, dyskwalifikacji, przemocy i wykorzystywania innych.
Możemy i musimy zbudować piękną, zjednoczoną i wielką Amerykę Łacińską. Czas na wspólną pracę i wspólne budowanie, dbanie o najsłabszych i najbardziej potrzebujących; pośród tylu śmierci i egoizmu, tak pięknie jest ogłaszać i pracować dla życia i miłości!