Kultura

"Śmierć Iwana Iljicza. Ból i sens życia

Kiedy Lew Tołstoj opublikował w 1886 roku krótką powieść "Śmierć Iwana Iljicza", przykładał palec do problemu. Rzeczywiście, trudno pomyśleć o dwóch bardziej powracających tematach dla ponowoczesnego świata niż żałoba i poszukiwanie sensu życia. Są to pytania obecne w każdej epoce, ale chyba w szczególny sposób dręczące współczesnego człowieka - pozbawionego ("wyzwolonego") tak wielu punktów odniesienia.

Juan Sota-24 Październik 2022-Czas czytania: 5 minuty
Tołstoj

Leon Tołstoj. Autor "Śmierci Iwana Iljicza" ©Wikimedia Commons

Powieść wg. Tołstoj to refleksja nad życiem, widzianym z perspektywy śmierć. Iwan Iljicz to człowiek, który w wieku 45 lat ma za sobą błyskotliwą karierę urzędniczą i rygorystycznie wypełnia swoje obowiązki. Jest on w pewnym stopniu idealnym, idealnym obywatelem. Jego jedynym celem jest prowadzenie "łatwej, przyjemnej, rozrywkowej i zawsze przyzwoitej oraz aprobowanej społecznie" egzystencji. A jednak, kiedy poważnie zachoruje na dziwną dolegliwość, której lekarze nie są w stanie zdiagnozować, a tym bardziej wyleczyć, bohater zaczyna odkrywać, że wszystko w jego życiu nie było "takie, jakie powinno być".

Książka rozpoczyna się od reakcji kolegów i przyjaciół na śmierć Iwana, która streszcza się w perspektywie awansu dla niektórych, a przede wszystkim w niezadowoleniu z konieczności wypełniania obowiązków społecznych związanych z takim wydarzeniem. "Śmierć bliskiego znajomego nie wzbudziła w żadnym z nich, jak to zwykle bywa, więcej niż uczucie radości, bo to ktoś inny odszedł: 'To on umarł, nie ja' - myśleli lub czuli wszyscy. Jeśli chodzi o żonę zmarłego urzędnika, to wykazuje ona jedynie zainteresowanie sumą, którą może przy takiej okazji pobrać od państwa. To obraz życia, które minęło nie pozostawiając śladu nawet na najbliższych.

Następnie Tołstoj opowiada o udanej karierze Iwana Iljicza, począwszy od studiów na wydziale prawa, aż po stanowisko sędziego w jednej z rosyjskich prowincji i jego małżeństwo z jedną z najbardziej atrakcyjnych i błyskotliwych młodych kobiet w jego otoczeniu, Praskowią Fiodorowną. Iwan Iljicz nauczył się wykonywać swoją pracę zgodnie ze swoją wielką zasadą życiową, to znaczy tak, aby nie pozbawiała go ona "łatwego i przyjemnego" życia: "Należy starać się pomijać w tych wszystkich czynnościach wszelkie żywe i pulsujące elementy, które tak bardzo przyczyniają się do zakłócania prawidłowego przebiegu spraw sądowych: nie należy nawiązywać żadnych stosunków poza czysto urzędowymi, a stosunki te powinny ograniczać się wyłącznie do sfery pracy, bo nie było innego powodu, aby je nawiązywać".

Podobnie szybko rozczarował się życiem małżeńskim i postanowił zredukować je do satysfakcji, jakie mogło dawać: "nakryty stół, gospodyni, łóżko - a przede wszystkim ten szacunek dla form zewnętrznych usankcjonowany przez opinię publiczną".

Choroba

Choć choroba początkowo nie skłania Ivana do przemyślenia swojego dotychczasowego życia, to jednak uświadamia mu, że w sposobie traktowania go przez żonę, przyjaciół, a nawet lekarzy jest coś fałszywego. Wszyscy oni starają się ignorować to, czego on już nie może: że jest na skraju śmierci. Wszyscy z wyjątkiem jednego ze sług, Gerasima, który okazuje prawdziwe współczucie i przywiązanie do swojego pana. Spotkanie z kimś, kto nie żyje tylko dla siebie, jest punktem zwrotnym w życiu Iwana Iljicza. Tołstoj opisuje to odkrycie z wielką urodą:

"Zdawał sobie sprawę, że wszyscy otaczający go ludzie sprowadzają straszny i przerażający akt jego śmierci do poziomu przelotnej i nieco nieadekwatnej przykrości (zachowywali się wobec niego mniej więcej tak, jak się zachowuje wobec osoby, która wchodząc do pokoju rozsiewa falę przykrego zapachu), nie zważając na decorum, którego przestrzegał przez całe życie. Widział, że nikt mu nie współczuje, bo nie było nikogo, kto chciałby nawet zrozumieć jego sytuację. Tylko Gerasim rozumiał i żałował go. Dlatego był jedyną osobą, przy której czuł się swobodnie (...).

Gerasim był jedynym, który nie kłamał; co więcej, według wszelkich pozorów był jedynym, który rozumiał, co się dzieje, i nie uważał za konieczne tego ukrywać, a jedynie współczuł swojemu wyczerpanemu i zmarnowanemu panu. Posunął się nawet do tego, że powiedział mu to otwarcie, gdy Iwan Iljicz kazał mu się wycofać:

-Wszyscy musimy umrzeć, więc dlaczego nie przejmować się trochę innymi?

Śmierć

Uderzające w powieści Tołstoja jest to, że pokazuje ona, iż nie tylko bohater żyje bez troski o innych. Wszyscy prowadzą puste życie i odrzucają wszystko, co mogłoby im przypominać o istnieniu cierpienia. Są ślepi i tylko ból i perspektywa samej śmierci może sprawić, że odkryją, jak Ivan, że ich zachowanie "wcale nie jest takie, jakie powinno być". Ale jak to powinno być? Do tego pytania Ivan dochodzi w końcu na łożu śmierci.

Postać Gerasima jest odpowiedzią Tołstoja na to pytanie. Młody sługa nie robi nic "specjalnego" dla swojego pana. Przez większość czasu po prostu trzyma nogi w górze, tak jak prosił go o to mistrz. O ile jednak troska żony Iwana - Praskowii o męża jest zimna i beztroska, a przez to nieprzyjemna, o tyle Gerasim wkłada w to, co robi, całe serce. Współczuje. A miłość daje o sobie znać, rani egoistyczne serce Ivana i każe mu jeszcze raz pomyśleć. "Dlaczego więc nie zawracać sobie głowy trochę innymi?".

Życie Iwana Iljicza, życie stracone, zostaje jednak w ostatniej chwili naprawione. Również dzięki młodemu synowi, który, być może z racji wieku, jest jeszcze zdolny do współczucia:

W tym właśnie momencie syn wsunął się bezszelestnie do pokoju ojca i podszedł do łóżka. Umierający wciąż krzyczał z rozpaczy i machał rękami. Jedna z jego dłoni opadła na głowę chłopca. Chwycił ją, przycisnął do ust i wybuchnął płaczem.

W tym momencie Iwan Iljicz zanurzył się na dno dziury, zobaczył światło i odkrył, że jego życie nie było takie, jak powinno, ale że jest jeszcze czas, aby to nadrobić. Zastanawiał się, jak to powinno być, po czym zamilkł i słuchał. Wtedy zorientował się, że ktoś całuje jego rękę. Otworzył oczy i zobaczył swojego syna. I zrobiło mu się żal. Podeszła do niego również jego żona. Iwan Iljicz spojrzał na nią. Z otwartymi ustami i łzami spływającymi po nosie i policzkach, patrzyła na niego z rozpaczliwym wyrazem twarzy. Iwan Iljicz też jej współczuł.

"Tak, dręczę ich - pomyślał - współczują mi, ale lepiej im będzie, gdy umrę. Zamierzał wypowiedzieć te słowa, ale nie miał siły ich wyartykułować. "Poza tym, jaki jest pożytek z mówienia? Pozostaje działać - pomyślał. Spojrzał na syna i powiedział do żony:

-Zabierzcie go... Żal mi go... Żal mi też ciebie...

Chciał dodać słowo "przeprosiny", ale zamiast tego powiedział "wina", a ponieważ nie miał już siły się poprawiać, machnął ręką, wiedząc, że kto ma zrozumieć, ten zrozumie".

Choć raz w życiu Ivan działa z myślą o innych. Chce, aby jego bliscy nie widzieli jego śmierci. I posuwa się do tego, że prosi o przebaczenie swoją żonę, którą tak bardzo umartwiał podczas choroby. Ten ostatni akt, wolny akt miłości, prawdziwie odkupuje życie Iwana i sprawia, że traci on strach przed śmiercią. Sens życia, jak przypomina nam Guerásim swoim przykładem, jest raczej rzeczywistością, którą należy objąć sercem, niż problemem, który należy rozwiązać za pomocą głowy lub egzystencji nastawionej na własne dobro. A doświadczenie bólu, który tak często wydaje się przeszkodą na drodze do szczęścia, jest tym, co umożliwia nam życie poświęcone innym. Jak kończy swoją piękną książkę o sercu Alexandre Havard, "człowiek został stworzony, by być kochanym, ale to właśnie w cierpieniu ta miłość, w tajemniczy i paradoksalny sposób, komunikuje się najskuteczniej".[1]. To inni nadają sens życiu. Zaufajmy Tołstojowi.


[1] Alexandre HavardWolne serce. O kształceniu uczuć. Pamplona, EUNSA, 2019, s. 93.

AutorJuan Sota

Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.
Banery reklamowe
Banery reklamowe