Oryginalny tekst artykułu w języku hiszpańskim tutaj
Tłumaczenie: Martyn Drakard
Była to półgodzinna rozmowa, ale pozostawiła swój ślad. Jak "daleki uczeń Sokratesa(Prof. Elio Gallego), filozof Remi Brague " (Prof. Elio Gallego), filozof Remi Brague "jest w stanie powiedzieć prawdę z naciskiem i wpływem, jak ktoś opowiada dziecku bajkę na dobranoc, cicho, ale skutecznie", napisał kiedyś profesor Jose Perez Adan.
"W programie Kongresu jestem przedstawiony jako historyk, ale to nie do końca prawda, bo jestem filozofem, który czyta prace historyczne i widzę wokół siebie interpretację współczesnego świata, która polega na wymazaniu przeszłości i zaczynaniu od zera, tak jak to robi Międzynarodówka" to jego uwaga wstępna.
"Jestem filozofemprecyzuje, "i jest to bardzo pochlebne dla wszystkich moich kolegów, że są uważani za niebezpiecznych, ludzi, którzy mogą być wywrotowcami tylko dlatego, że szukają prawdy.", mówi.
Jeśli chodzi o Twoją prezentację, twierdzisz, że "cancel culture" należy bardziej do świata dziennikarstwa i komunikacji niż do świata filozofii.
-Miałem na myśli po prostu to, że historia może wydawać się jedną opowieścią za drugą, co dostarcza użytecznego materiału dziennikarzom, którzy nie bardzo wiedzą, co powiedzieć. Nie jestem dziennikarzem, jestem tylko filozofem, który jest zmuszony patrzeć na rzeczy pod kątem filozoficznym, a ten obecny ruch zasługuje na zbadanie zarówno z filozoficznego, jak i historycznego punktu widzenia.
W programie Kongresu przedstawiają mnie jako historyka, co nie jest prawdą, bo jestem filozofem, który lubi czytać prace historyczne. Historia interesuje mnie o tyle, o ile jest wskazówką czegoś szerszego, dlatego w moim wyjaśnieniu zaczynam od kilku niezwykłych faktów, a następnie przechodzę do czegoś szerszego i bardziej wszechstronnego, a mój wniosek jest taki, że współczesny świat próbuje zacząć od nowa, wymazać przeszłość tak jak Międzynarodowe. Ale to podejście sięga znacznie dalej. Zaczyna się od walki z dawnymi przesądami, którą Kartezjusz umieszcza na płaszczyźnie indywidualnej: "Muszę pozbyć się moich dziecięcych przesądów". I z płaszczyzny indywidualnej rozprzestrzenia się na zbiorową w tym, co znamy jako szczyt oświecenia. A później z rewolucją francuską, i tak dalej, i tak dalej.
W swoim wyjaśnieniu odniósł się Pan do tych ruchów, które sprzeciwiają się językom klasycznym. W Hiszpanii filozofia została usunięta jako przedmiot obowiązkowy w szkole średniej. Jak myślisz, co to oznacza?
Oznacza to dwie rzeczy. Po pierwsze, dotyczące języków klasycznych. Odgrywają one bardzo ważną rolę w historii kultury świata zachodniego, w Europie i na terytoriach zamorskich. Po raz pierwszy w historii jakaś cywilizacja postawiła na formowanie swoich elit poprzez studiowanie innej kultury.
Na przykład kultura chińska opiera się na studiowaniu klasyków chińskich, natomiast cywilizacja europejska ukształtowała swoje elity poprzez studiowanie starożytnej greki i tak jest w Salamance, Paryżu, Oksfordzie, Cambridge, Uppsali i wszędzie.
Elity nauczono myśleć o sobie jako o degeneratach w porównaniu z cywilizacją grecką, która była idealizowana. Grecy byli tak samo brutalni i podstępni jak wszyscy inni. Ciekawy przykład. Jest arabski autor 10th wieku zwany Al-Razi, który pisze: "Grecy nie byli w najmniejszym stopniu zainteresowani sprawami seksualności", bo dla niego Grecy oznaczali Arystotelesa, a to było wszystko. Nie miał pojęcia o pismach Arystofanesa, nie mówiąc już o publicznych łaźniach. Nauka greki miała tę zaletę, że mimo całej swojej arogancji, nadawała umysłom Europejczyków zdrowy kompleks niższości.
A co z tłumieniem filozofii?
Jestem filozofem i bardzo pochlebne jest to, że moi koledzy filozofowie są uważani za niebezpiecznych; za grupę ludzi, którzy mogą być wywrotowi tylko dlatego, że szukają prawdy. Najgorszym wrogiem fałszu jest prawda. Bardzo ciekawe jest to, że ci ludzie, być może całkiem nieświadomie, przyznają, że nie chcą filozofii. To, co naprawdę mówią, to: nie chcemy szukać prawdy.
Mówi Pan, że w taki czy inny sposób nasza kultura powinna cofnąć się do czegoś w rodzaju średniowiecza.
Pozwolę sobie powtórzyć to, co powiedziałem na początku. Nie idealizuję średniowiecza. To, co mnie interesuje w tym okresie, to jego myśliciele, moi "koledzy z przeszłości", jeśli chcesz: filozofowie. Mogli to być judeochrześcijanie, ale także chrześcijanie lub muzułmanie. Na przykład wiele ciekawych rzeczy jest u Majmonidesa, jednej z moich wielkich miłości, jak powiedziałaby francuska gramatyka...
To, co wydaje mi się szczególnie interesujące, jeśli mam wybrać tylko jedną rzecz, to adaptacyjność transcendentalnych właściwości bytu. Świat jest dobry. Technicznie oczywiście tak; ale można to też wyrazić bardzo prosto: Świat jest dobry mimo wszystko. To jest akt wiary. Bo kiedy człowiek patrzy na siebie, widzi, że nie jest taki piękny, jak mu się na początku wydawało.
Proszę wyjaśnić ten akt wiary...
- Tak. W konsekwencji tego aktu wiary świat jest dziełem życzliwego Boga, który kocha dobro i dał nam środki do rozwiązania naszych osobistych problemów. Na początek obdarzył nas inteligencją i wolnością oraz uczynił nas zdolnymi do pragnienia dobra, do prawdziwego pragnienia. Ponieważ nie jesteśmy w stanie osiągnąć go własnymi siłami, dał nam ekonomię zbawienia. Ale to jest ten punkt, w którym Bóg interweniuje, w którym naprawdę Go potrzebujemy, w ekonomii zbawienia.
Jest to ważne, ponieważ nie potrzebujemy, aby Bóg powiedział nam: "Zostaw swoje wąsy tak, jak są, albo zetnij swoją brodę". Nie potrzebujemy, aby Bóg mówił nam: "Nie jedzcie wieprzowiny, albo "Panie, noście welon". Mamy fryzjerów, barberów i krawców. Jesteśmy na tyle inteligentni, że sami decydujemy jak się ubieramy, co jemy itp. W chrześcijaństwie Bóg interweniuje tylko wtedy, gdy naprawdę musi, gdy jest to naprawdę konieczne. Bóg nie wchodzi nam w drogę, nie wtrąca się, nie narzuca się i nie mówi nam: "Zrób to czy tamto", ale sprawia, że widzimy, że jesteśmy w stanie zrozumieć, co jest dla nas dobre.
Porozmawiajmy jeszcze trochę o kulturze klasycznej. Odniósł się pan do niej w swojej prezentacji.
Bardzo często ludzie, którzy są przeciwni nauce języków klasycznych, znajdują się po lewej stronie spektrum politycznego. Dla nich łacina i greka są wyróżnikiem klas wykształconych, czyli tych, które mogą sobie pozwolić na naukę tylko z miłości do kultury, w porównaniu z klasami robotniczymi itd. Oczywiście, jest w tym ziarno prawdy.
Tym nie mniej, ten tok rozumowania pokazuje tylko jedną stronę prawdy, która jest znacznie bardziej złożona. Po pierwsze, niektórzy myśliciele, których można zaliczyć do najbardziej radykalnych prekursorów rewolucji w nowożytnej historii i myśli Zachodu, odebrali klasyczne wykształcenie, co nie przeszkodziło im być głównymi agitatorami, każdy na swój sposób. Karol Marks i Zygmunt Freud uczyli się w tak zwanych "gimnazjach klasycznych" (w przeciwieństwie do gimnazjów naukowych). Karol Darwin studiował na uniwersytetach, gdzie znajomość łaciny i greki była uznawana za oczywistość. Nie mówiąc już o Nietzschem, chyba najbardziej radykalnym ze wszystkich, który był profesorem filologii klasycznej.
Oczywiście, można argumentować, że stali się tym, czym się stali nie na podstawie ich klasycznej edukacji, ale mimo to.
Czy można dać współczesnemu człowiekowi kilka słów optymizmu i nadziei, gdy zauważy, że te wszystkie pomysły wprawiają go w depresję? Być może jest to pytanie raczej teologiczne...
Chciałbym zmienić bieg i wejść na najwyższy bieg teologiczny. Będę mówił o diable. Nasz obraz diabła to często obraz rozpowszechniany przez dział public relations piekła. Niestety jest to ta, którą podał chyba drugi po Szekspirze największy angielski poeta, czyli John Milton. Diabeł jako swoisty buntownik, który chciał zająć miejsce Boga. Byłoby dziwne, gdybym spędzał czas na czacie z diabłem; byłoby wielkim błędem dzwonić do diabła przez telefon. Diabeł jest na tyle sprytny, że to rozumie i dlatego jest to zwodniczy, prometejski obraz. Z drugiej strony w Biblii diabeł jawi się jako ten, który sprawia, że człowiek wierzy, że nie zasługuje na to, by Bóg się nim zainteresował, że nie jest wystarczająco godny. Na przykład pierwsze rozdziały księgi Hioba są właśnie takie.
W Nowym Testamencie. W czwartej Ewangelii diabeł jest kłamcą, tym, który chciałby nam wmówić, że Bóg nam nie przebaczy, że Jego miłosierdzie jest skończone. Wielką pokusą jest rozpacz.
A Kościół daje nam dobrze skonstruowany system, czyli sakramenty, spowiedź, Eucharystię... Jeśli potraktujemy to poważnie, to piłka jest po naszej stronie i teraz wszystko zależy od nas.