Raimo Goyarrola jest biskupem Helsinek w Finlandii. Urodził się w Bilbao, studiował medycynę, zanim w 2002 r. przyjął święcenia kapłańskie. Cztery lata później przeniósł się do Finlandii, aby służyć młodym studentom, uczyć religii, a nawet zostać kapelanem wojskowym. Wszystko zmieniło się jednak, gdy w 2023 r. papież Franciszek poprosił go o objęcie rządów w Kościele w Helsinkach jako biskup diecezji stolicy kraju.
Obecnie publikuje w następujących czasopismach Wydawnictwo Palabra jego książka "Breaking the Ice", w której opowiada anegdoty z lokalnego Kościoła i podkreśla osobistą inicjatywę jako klucz do szerzenia przesłania Ewangelii na całym świecie.
W wywiadzie dla Omnes, Monsignor Goyarrola nie tylko opowiada o swojej książce, ale także daje pełen nadziei obraz Kościoła w Finlandii, gdzie energia młodych ludzi spotyka się z energią młodych ludzi. ekumenizm i wyzwania najbiedniejszego Kościoła w Europie.
Jakie było twoje doświadczenie w prowadzeniu Kościoła w Helsinkach?
- Zaletą Finlandii jest to, że Kościół jest naprawdę katolicki. Mamy ponad 120 narodowości, ludzi ze wszystkich kontynentów. Jest to bardzo satysfakcjonujące doświadczenie, mówiąc po ludzku, ze względu na sympatię, którą się odczuwa.
Podróżuję po całym kraju, mimo że jestem biskupem Helsinek. To bardzo duże terytorium, z pięcioma i pół milionami mieszkańców. To, co widzę, to jedność, przywiązanie, a czasami jestem poruszony, mimo że jestem Baskiem. Pod koniec Mszy ludzie przychodzą mnie pozdrowić, proszą o zdjęcia i dzielą się tym, co mają w sercach. W tym momencie zdaję sobie sprawę, że jestem pastorem, ojcem tej rodziny lub starszym bratem i dziękuję Bogu za ten dar, na który nie zasługuję, ale który wypełnia moje serce.
Jak postrzegasz ewolucję katolicyzmu w Finlandii w ostatnich latach?
- Miejscowa ludność Finlandii to głównie luteranie. Niestety, wielu z nich opuszcza swój kościół i popada w rodzaj na wpół duchowej, na wpół duchowej otchłani. Ale prawdą jest też, że wielu z nich przychodzi potem do Kościoła katolickiego. Myślę, że dostrzegają piękno prawdy i dobroci, ponieważ te trzy koncepcje są zjednoczone, a Kościół katolicki oferuje cały tort. Mamy cały tort dwóch tysięcy lat historii, tradycji, Ojców Kościoła, sakramentów, moralności i antropologii. Ludzie szukają całej prawdy, całego tortu.
W tym sensie Kościół katolicki jest wymagający. Wielu młodych Finów dochodzi do wiary katolickiej, być może z powodu tej autentyczności żądania prawdy. Prawda czasami nie jest wygodna, ale jest piękna, a jej piękno i dobroć są bardzo atrakcyjne.
Drugą częścią naszego lokalnego Kościoła jest Kościół z ponad 120 krajów, które wnoszą własną kulturę, własny język i własną wizję. To bogactwo jest bardzo atrakcyjne dla miejscowych. Wielu Finów przyciągają wielodzietne rodziny przybywające z innych miejsc lub radość Afrykańczyków. To jest właśnie atrakcyjność katolicyzmu.
Jak wyglądały relacje między Kościołem katolickim a innymi wyznaniami chrześcijańskimi w Finlandii, zwłaszcza w kontekście ekumenicznym?
- Stosunek ten jest wyjątkowy. Aby dać ci wyobrażenie, odprawiamy msze w niedziele w 33 miastach, a tylko w 7 z nich znajdują się kościoły katolickie. Oznacza to, że w 25 miastach odprawiamy msze w kościołach niekatolickich, a mianowicie w 20 kościołach luterańskich i 5 kościołach prawosławnych, które udostępniają nam swoje miejsca na msze.
Ta relacja jest wspaniała. Mamy wspólny tydzień formacyjny dla księży katolickich i prawosławnych. W zeszłym roku mieliśmy pierwszą w historii wspólną procesję z prawosławnymi w dniu narodzin Matki Bożej, 8 września. Poszliśmy razem w procesji z katedry prawosławnej do katedry katolickiej, z biskupami na czele. Była tam Matka Boża Fatimska i ikona bizantyjska. Wierni byli zachwyceni. Niedługo potem luterański biskup zapytał mnie, dlaczego nie powiedziałem mu o tej procesji. Odpowiedziałem, że nie sądzę, aby chcieli przyjść na tę procesję z Matką Boską, ale on odpowiedział, że w tym roku chcą tam być, ponieważ Matka Boska jest nadal Matką Jezusa.
W kontekście rosnącej sekularyzacji, jakie strategie wdraża lokalny Kościół, aby nawiązać kontakt z nowymi pokoleniami?
- Rok temu założyliśmy "Juventus Catholica", stowarzyszenie młodych katolików, w którym mogą oni swobodnie organizować własne inicjatywy i podejmować własne decyzje. Tutaj widać ich osobistą inicjatywę i uświadamiają sobie, że są Kościołem.
W Finlandii jest wielu młodych ludzi, którzy są roztargnieni i cierpią. Duchowa samotność jest piekłem na ziemi, a dzięki temu stowarzyszeniu i młodym ludziom, którzy szerzą radość Ewangelii, jest wielu młodych ludzi, którzy przychodzą do parafii. Na przykład w Środę Popielcową w tym roku odprawiliśmy 6 Mszy św. w Helsinkach, w zeszłym roku odprawiliśmy 4, a rok wcześniej odprawiliśmy 2.
Tutaj widzimy, że młodzi ludzie potrzebują autentyczności i wymagań wiary katolickiej. Stawianie wymagań młodym ludziom jest dobrą rzeczą, ponieważ oferujemy im coś znacznie większego: samego Boga.
Co uważasz za główne wyzwanie stojące przed Kościołem w Finlandii?
- W tym sensie lubię mówić więcej o możliwościach i przygodach. Mamy dwa jasne i oczywiste wyzwania. Jednym z nich jest odległość. Najbliższy kościół dla katolickiej rodziny jest czasami oddalony o 300 kilometrów. Jako pastor, który chce nakarmić swoje dzieci, braci i siostry, chcę przynieść boski pokarm, Eucharystię. To wymaga pokonywania tysięcy kilometrów w każdy weekend. Jest wiele rodzin, które proszą o tabernakulum w wiosce, ale nie ma tam kościołów. A oto drugie wyzwanie: ekonomia. Jesteśmy najbiedniejszym Kościołem w Europie. Nie jesteśmy w stanie pokryć naszych zwykłych wydatków, a wojna między Rosją a Ukrainą skomplikowała sytuację.
Poza tym budowanie diecezji to przygoda. Mam w rękach 8 parafii i to wszystko. Potrzebujemy struktury diecezjalnej, szkoły katolickiej, którą, jeśli Bóg pozwoli, otworzymy w sierpniu; domu diecezjalnego, w którym będą odbywać się kursy, rekolekcje i zajęcia, który zaczniemy budować w maju; oraz domu starców, aby opiekować się naszymi starszymi ludźmi. Jest to wyzwanie finansowe i jest to jeden z powodów, dla których jestem tutaj w Madrycie. Przyjechałem, aby szukać pieniędzy, tak jak św. Paweł chodził po kościołach Morza Śródziemnego, prosząc o zbiórkę dla Jerozolimy.
Jestem przekonany, że Finlandia ma ważną misję na całym świecie, szczególną pracę w Kościele katolickim. Nie jestem prorokiem ani synem proroka, ale przeczuwam, że wydarzy się coś wielkiego i musimy się na to przygotować, więc potrzebujemy struktury.
Ale dzisiejsza rzeczywistość jest taka, że kościoły w Helsinkach nie mogą już pomieścić ludzi. Ludzie muszą wracać do domów, aby uczestniczyć w jednej z 8 Mszy, które odprawiamy przez Internet. To, co mamy w Finlandii, jest świętym problemem, świętym, ponieważ jest błogosławieństwem od Boga, ale problemem, ponieważ potrzebujemy innego kościoła.
Jakie przesłanie Kościół w Finlandii może przekazać reszcie świata?
- Nie będę mówił, jaki przykład dajemy innym. To mogą powiedzieć tylko ci, którzy nas widzą. Wierzę jednak, że Kościół w Finlandii wyróżnia się osobistą odpowiedzialnością. Fińscy wierni wiedzą, że są katolikami, są świadomi, że Kościół katolicki nie jest sumą parafii, ale że Kościół to ty i ja jako członkowie Ciała Chrystusa.
Wielu Finów jest jedynymi katolikami w swoim otoczeniu i zamiast kamuflować się przed innymi, nie boją się pokazywać jako katolicy i rozmawiać z ludźmi o Chrystusie. Mówią naturalnie o Eucharystii i Jezusie. Są misjonarzami i apostołami, gdziekolwiek się udadzą, i jest to przykład dla reszty świata.
Innym aspektem jest ekumenizm. My, chrześcijanie, jesteśmy bardzo zjednoczeni w Finlandii. Aby świat uwierzył, potrzebny jest ekumenizm i jest to obowiązek katolików. Nie ma sensu krytykowanie innych katolików i zazdroszczenie im. Musimy szukać jedności między sobą, to jest pierwszy ekumenizm, o który prosi nas Bóg. Jeśli Kościół będzie zjednoczony, będzie światłem i tlenem dla reszty chrześcijan i dla całego świata.
W swojej nowej książce "Breaking the Ice" opowiadasz o różnych inicjatywach i projektach ewangelizacyjnych w Finlandii. Czy możesz nam opowiedzieć o jednym, który szczególnie Cię poruszył lub miał wpływ, którego się nie spodziewałeś?
- Każdego roku organizuję wycieczkę do Laponii z 30-kilogramowym plecakiem, w którym każdy niesie wszystko, czego potrzebuje: ubrania, jedzenie, ciepłe ubrania i wszystko, co niezbędne do Mszy. Spędzamy 5 dni chodząc i kontemplując. Prowadzi to do nawróceń, powołań i spowiedzi. Przynosi to niesamowite owoce, nie tylko dlatego, że cierpienie przejścia 100 kilometrów w deszczu i śniegu przynosi wiele jedności, ale także dlatego, że idziesz z kimś i kontemplujesz naturę w ciszy: fiordy, wzgórza... Bóg mówi tutaj. W tej kontemplacyjnej ciszy młodzi ludzie na nowo odkrywają Pana i zaczynają żyć jak świątynie, jak tabernakula Ducha Świętego, którymi są.
Dlaczego publikacja tej książki wydaje Ci się ważna i jakie wnioski chciałbyś, aby wyciągnęli z niej czytelnicy?
- Kiedy wydawcy poprosili mnie o napisanie książki, w rzeczywistości nie miałem czasu, ale nie wiem, jak odmówić. Latem, kiedy miałem trochę wolnego czasu, zdecydowałem, że każdego dnia będę spędzał trochę czasu grając w piłkę nożną, ponieważ to kocham. Latem, gdy miałem trochę wolnego czasu, postanowiłem, że codziennie będę spędzał trochę czasu grając w piłkę nożną, ponieważ to kocham. Drugiego dnia realizacji tego postanowienia doznałem trzymiesięcznej kontuzji. Dzięki temu znalazłem czas na książkę, która moim zdaniem przyniesie wiele dobrego. Nie dlatego, że ją napisałem. Sama książka przyniosła mi wiele dobrego, pomimo zażenowania, jakie odczuwam, pisząc o sobie. Ale zdaję sobie sprawę, że nie mówię o tym, co zrobiłem, ale o tym, co Bóg zrobił przeze mnie.
Wszyscy chrześcijanie są wezwani do napisania tej książki o naszym życiu, mówiąc o wielkich rzeczach, które Pan uczynił w nas i przez nas. Jeśli jesteś wierny Bogu w swoim życiu, bez potrzeby robienia śmiesznych rzeczy, staje się to rzeczywistością. Moim zamiarem w tej książce jest zachęcenie do przełamania lodu tak wielu serc, które są zimne, ponieważ są daleko od Bożego ciepła.