Aktualności

Perspektywy duszpasterskie w środowisku wiejskim

Od prawie dwóch lat, jako proboszcz, duszpasterzuję w 9 wioskach w regionie Ribera del Duero, w pięknym rejonie prowincji Burgos, w Hiszpanii... Poprawiam się: kiedy pisałem te wiersze, zadzwonił do mnie biskup, aby powiedzieć mi, że do mojej listy dodano jeszcze dwie wioski. Tak więc z Roa, największym, jest teraz 11 wiosek.

Alfredo Pérez Bustillo-21 lipca 2019 r.-Czas czytania: 5 minuty

W tym jeszcze krótkim czasie mam okazję zbliżyć się do swoistej rzeczywistości duszpasterskiej, której wcześniej nie znałem tak bezpośrednio. Mówię osobliwe, a nie trudne, bo trudności są dziś cechą wspólną wszystkich prac ewangelizacyjnych.

Jeśli wierni "nie przychodzą już

Jeśli są jakieś miejsca, w których można odnaleźć charakterystyczne dla "Kościoła wychodzącego na zewnątrz", które tak bardzo lubi papież Franciszek, to może to być jedno z nich. Z dwóch głównych powodów.

Pierwszym powodem jest to, że ludzie mieszkają tu w rozproszonych skupiskach ludności; w rzeczywistości jest tu zbyt wiele wsi na zbyt małą liczbę osób.

A drugi powód jest taki, że z wyjątkiem bractw zniknęły praktycznie wszystkie formy zorganizowanego apostolstwa (ruchy apostolskie, grupy liturgiczne itp.). Stało się tak nawet w największej z wiosek, które obsługuję, w mieście Roa (liczącym około 2300 mieszkańców), z wyjątkiem katechezy dla dzieci i Caritas.

Co do bractw, to są one bardzo liczne, zwłaszcza w tej ostatniej miejscowości, ale ogólnie są bardzo oderwane od życia parafii. To właśnie w tej sytuacji pojawia się kwalifikacja "Kościół w drodze". Cechą charakterystyczną postawy duszpasterskiej, która stała się obecnie konieczna, jest świadomość, że wierni już nie "przychodzą": trzeba wyjść im na spotkanie i wykorzystać każdą okazję, aby "uobecnić się".

W związku z tym stwierdziłem, że najbardziej bezpośrednim i skutecznym sposobem osiągnięcia tego celu jest odwiedzanie chorych. Zawsze są za to wdzięczni, a ponadto stwarza to możliwość podejścia do sakramentów i poznania rodzin. Kolejną zaletą jest to, że w ten sposób ksiądz "zmusza" się do tego, by nie zamykać się w biurze.

Zbyt wiele zadań dla proboszcza

Niestety, i choć może się wydawać inaczej, opieka nad tak wieloma ludźmi pochłania wiele czasu na wykonywanie zadań administracyjnych, które od dawna pozostawały zbyt wyłącznie na barkach proboszczów: troska o kościoły, administrowanie niewielkimi dochodami, pilnowanie nieruchomości parafialnych..., i ogrzewanie, i "zaopatrywanie" w drobiazgi i materiały, których wymaga liturgia.

W tych zadaniach, w moim odczuciu, brakuje w biskupstwie zapewnienia świeckich pracowników, którzy zajmą się wszystkim (ale głównie konserwacją kościołów), umożliwiając tym samym księdzu włożenie serca i głowy tylko w duszpasterstwo ludzi.

Ewangelizatorzy przebudzeni

Jednak odwiedzanie chorych to nie wszystko. Jest jasne, że potrzebujemy nowych doświadczeń duszpasterskich, które nazywamy "pierwszym głoszeniem", idąc do serca Ewangelii, jak to czynili Apostołowie i pierwsi chrześcijanie. Podsumowałbym to w pilnej potrzebie przebudzenia dla każdego
ewangelizatora w każdym ochrzczonym. W związku z tym postawiłem sobie na razie dwa zadania

Pierwszy to zbliżenie się do bractw, większe zaangażowanie ich w życie parafii. Zorganizowaliśmy regularne spotkania konfraterni, które odbywamy w każdy drugi poniedziałek miesiąca. A w przyszłości planujemy wyjazdy do bractw pokutnych, aby czuli się bardziej odpowiedzialni za Wielki Post i Wielki Tydzień. Równocześnie w maju i październiku spotykamy się z bractwami mariańskimi. Oczywiście wszystko to w największym z miast, do którego uczęszczam.

Jakie problemy duszpasterskie pojawiają się w mniejszych miejscowościach? W nich zawsze możliwe są wizyty u osób chorych i starszych. Głównym utrudnieniem jest ilość niedzielnych Mszy św. i obfitość popularnych festiwali.

Do dziś każda wieś ma swoją niedzielną Mszę Świętą (pomaga mi w tym ksiądz, który studiuje w diecezji), bo zawsze tak było. Msze odprawiane są co niedzielę w miejscowościach, między którymi są śmieszne odległości (tylko 5, 6 lub 7 kilometrów). Znalezienie rozwiązania nie jest łatwe, ze względu na silny opór mieszkańców przed przeprowadzką: większość z nich jest bardzo stara i twierdzi, że zawsze miała mszę.

Mam na myśli pomysł zorganizowania spotkania z jedną lub dwiema osobami z każdej wioski, tymi, którzy czują się najbardziej związani ze swoją parafią, aby uświadomić im pracę, która przypada na kilku księży, i pokazać potrzeby duszpasterskie tego małego terytorium. Większość z nich prawie nie wie, co dzieje się duszpastersko w sąsiedniej wsi. I dlatego, gdy już jasno zobaczymy sytuację, mam nadzieję, że uda nam się wspólnie zorganizować duszpasterstwo bardziej spójne z rzeczywistością i bardziej realistyczne z możliwościami. Co więcej, może to być sposób na wzajemną pomoc.

Jeden na jednego

Zapewne jest jeszcze wiele inicjatyw, które można by podjąć. Życie bierze, a ja staram się być na bieżąco z doświadczeniami duszpasterskimi związanymi z nową ewangelizacją, jak choćby z Kursami Alfa, które być może mogłyby być prowadzone również w tym środowisku.

Jednak metodą, która nigdy nie zawodzi, jest osobiste i nieformalne spotkanie z ludźmi, na ulicy, w marketach lub przy tysiącu i jednej okazji, jaką daje życie wśród nich. To właśnie wtedy, gdy zaprzyjaźniasz się z ludźmi, możliwość przybliżenia ich do Boga staje się naprawdę realna. W ciągu dwóch lat, które już minęły, wśród wiernych tych parafii poznałem więcej, o wiele więcej, sytuacji osobistych niż na przykład w ciągu czterech lat, które spędziłem w liczącej 7 tysięcy mieszkańców parafii w Burgos.

Oto jeden z nich u stóp ulicy. Staram się znaleźć każdy pretekst do wyjścia z domu, zwłaszcza latem.

Zawsze spotykasz kogoś znajomego, pozdrawiasz prawie wszystkich i oni pozdrawiają Ciebie. Podchodzę do grupek starszych ludzi siedzących na chłodnym powietrzu. I oczywiście często pojawia się temat religii. Krótko, mimochodem, masz możliwość wypowiedzenia słowa wyjaśnienia, zaproszenia, słowa zachęty, żartu itp. Ale w tej "ulicznej służbie" jest jeszcze większe zainteresowanie. Ludzie nie przychodzą do biura prawie po nic. Jest kilka osób, które po spotkaniu i przywitaniu się ze mną na ulicy zadają mi pytania, pojawia się jakaś wątpliwość itp. W ten sposób zaprzyjaźniłem się z wiernymi, którym staram się regularnie pomagać w ich osobistych sytuacjach wymagających wskazówek. Oczywiście wszyscy zdążyliśmy się już zorientować, że to właśnie problemy rodzinne sprawiają, że ludzie cierpią najbardziej. A nawet, o gruby cud, widzę siebie z chłopcami i dziewczynami, którzy w ciągu tych dwóch lat zostali bierzmowani. Mówię "duże", bo większość proboszczów mówi, że nawet ich nie widzi. Widzę ich na ulicy, kilku, i od czasu do czasu podchodzę do nich, pozdrawiam i przypominam, że Bóg jest z nimi także np. na niedzielnej Mszy św. Staram się nie sprawiać kłopotów, nie być "złym chłopcem", jak to się czasem mówi, ani z nimi, ani z nikim innym.

Bo okazuje się, że przy wielu okazjach, gdy cię widzą, niektórzy podchodzą do ciebie i mówią mniej lub bardziej: "Chciałam porozmawiać z tobą, albo z tobą".. I wyjaśniają mi swoją obawę, czy problem. Rozumiem, że postać księdza wciąż budzi pewne zainteresowanie. Reprezentuje osobę religijną, czasem eklezjalną, godną zaufania, której można powiedzieć o problemach, o których nie powiedzielibyśmy nawet znajomym. Nie jest to ostateczne cudo duszpasterskie, ale w końcu ten sposób spotykania się z ludźmi jest bardzo skuteczny, daje wspaniałe możliwości nawiązania przyjaźni i posiadania "biura na ulicy", gdzie, choćby tylko przez kilka minut, można naprawdę śledzić życie ludzi. Oczywiście pojawiły się też bardziej nawiązane przyjaźnie i możliwość głębszego zagłębienia się w zagadnienia. Aby podać tylko jeden przykład, narodziła się tu sprawa osoby, która jest w trakcie procesu o stwierdzenie nieważności swojego małżeństwa. Od momentu, kiedy opowiedział mi o swoim przypadku, widziałem, nie będąc ekspertem, że jest to przypadek podręcznikowy. Idzie dobrze, a on będzie mógł uregulować swoją obecną sytuację. To samo można powiedzieć o tym, że mogłem zbliżyć się do życia bractw, osobliwego świata, o którym nic nie wiedziałem. Staram się, aby były bardziej duszpasterskie i służyły ewangelizacji swoich członków.

Światło Ducha Świętego

Uważam, że trzeba te pytania o wiele bardziej powierzyć Duchowi Świętemu, aby oświecił wszystkich, aby znaleźć sposoby, które doprowadzą do bardziej skutecznego duszpasterstwa, które nie będzie sprowadzone tylko do niedziel.

Należy pamiętać, że w tygodniu można i należy realizować także inne inicjatywy duszpasterskie. W odpowiednim czasie trzeba będzie brać udział na zmianę w niedzielnych Mszach św. A jeśli jest to wykonalne, to w niedziele, kiedy nie ma księdza, dobrze by było, aby mogły się odbywać celebracje Słowa.

AutorAlfredo Pérez Bustillo

proboszcz w 11 wioskach w diecezji Burgos

Więcej
Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.
Banery reklamowe
Banery reklamowe