Papież Franciszek przewodniczył Mszy św. w zaduszkach za zmarłych w ciągu roku kardynałów i biskupów. Na homilia wyjaśnił, jak chrześcijanie żyją "w nadziei, że pewnego dnia usłyszą te słowa Jezusa: 'Przyjdźcie, błogosławieni Ojca mojego' (Mt 25, 34). Jesteśmy w poczekalni świata, aby wejść do nieba". Przejście człowieka na ziemi może być szczęśliwe, jeśli weźmie się pod uwagę, że spełni się nadzieja pokładana w życiu wiecznym, gdzie "Pan 'zniesie śmierć na zawsze' i 'otrze łzy ze wszystkich twarzy'".
Myśląc o niebie
Papież zachęcał nas do pielęgnowania pragnienia osiągnięcia nieba: "Dobrze jest, abyśmy dziś zadali sobie pytanie, czy nasze pragnienia mają coś wspólnego z niebem. Grozi nam bowiem ciągłe dążenie do rzeczy przemijających, mylenie pragnień z potrzebami, przedkładanie oczekiwań świata nad oczekiwania Boga. Ale stracić z oczu to, co ważne, by gonić za wiatrem, byłoby największym błędem życia".
Papież zachęcił nas do rozważenia małości naszych pragnień w porównaniu z nagrodą wieczną. Wiele rzeczy, które są dla nas ważne w tym życiu, nie będzie miało znaczenia w następnym: "Najlepsze kariery, największe sukcesy, najbardziej prestiżowe tytuły i nagrody, zgromadzone bogactwa i ziemskie zyski, wszystko to zniknie w jednej chwili. A wszystkie pokładane w nich oczekiwania zostaną na zawsze rozwiane. A jednak ile czasu, wysiłku i energii poświęcamy na frasowanie się i zamartwianie o te sprawy, pozwalając, by napięcie w kierunku domu zanikało, tracąc z oczu sens podróży, cel podróży, nieskończoność, do której się skłaniamy, radość, dla której oddychamy.
Ojciec Święty zachęcił nas do postawienia sobie pytania, czy rzeczywiście mamy nadzieję na zmartwychwstanie umarłych i życie w przyszłym świecie. "Czy sięgam do tego, co istotne, czy też rozpraszam się zbyt wieloma zbytecznymi rzeczami, czy pielęgnuję nadzieję, czy też ciągle lamentuję, bo cenię zbyt wiele rzeczy, które nie mają znaczenia?
Sąd Boży
Miłosierdzie jest najważniejszą cnotą dla chrześcijanina, dlatego na "boskim trybunale jedyną głową zasług i oskarżeń jest miłosierdzie wobec ubogich i odrzuconych: 'Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, Mnieście uczynili' - ocenia Jezus. I papież kontynuował: "Bądźmy bardzo ostrożni, aby nie osładzać smaku Ewangelii. Często bowiem, z wygody czy komfortu, mamy tendencję do rozwadniania przesłania Jezusa, rozcieńczania Jego słów. Spójrzmy prawdzie w oczy, staliśmy się całkiem dobrzy w zawieraniu kompromisów z Ewangelią".
Aby prześwietlić, jak często ma miejsce to błędne i częściowe uproszczenie Ewangelii, papież Franciszek wskazał na kilka przykładów, np. gdy ktoś myśli: "nakarmić głodnych tak, ale problem głodu jest złożony i z pewnością nie mogę go rozwiązać. Pomaganie biednym tak, ale wtedy niesprawiedliwości muszą być załatwione w określony sposób i wtedy lepiej poczekać, także dlatego, że jeśli się zaangażujesz, to ryzykujesz, że cały czas będziesz się męczyć i być może zdasz sobie sprawę, że mogłeś zrobić to lepiej. Bycie blisko chorych i uwięzionych, owszem, ale na pierwszych stronach gazet i w mediach społecznościowych są inne, bardziej palące problemy, dlaczego mam się nimi przejmować? Przyjmowanie imigrantów, tak, ale to skomplikowana kwestia ogólna, chodzi o politykę... I tak oto, przez to, co jest "jeśli" i "ale", czynimy z życia zobowiązanie do przestrzegania Ewangelii.
Ta degradacja chrześcijańskiego przesłania sprawia, że człowiek staje się teoretykiem problemów i nie angażuje się w konkretne rozwiązania, dużo dyskutuje, a mało robi, szuka odpowiedzi bardziej przed komputerem niż przed krucyfiksem, w internecie niż w oczach braci i sióstr: "Chrześcijanie, którzy komentują, debatują i wygłaszają teorie, ale którzy nie znają nawet ubogiego po imieniu, którzy od miesięcy nie odwiedzili chorego, którzy nigdy nie nakarmili ani nie przyodziali kogoś, którzy nigdy nie zaprzyjaźnili się z potrzebującym, zapominając, że 'programem chrześcijanina jest serce, które widzi' (Benedykt XVIDeus caritas est, 31).