Inicjatywy

"Miłość zawsze większa". Biedni wchodzą, święci wychodzą

Kilka lat temu proboszcz parafii San Ramón Nonato w madryckiej dzielnicy Vallecas zainicjował projekt "Amar siempre más", inicjatywę duszpasterską opartą na trzech filarach: opiece w sferze rodzinnej, społecznej i duchowej, która obecnie została rozszerzona na inne parafie w stolicy Hiszpanii.

Maria José Atienza-19 września 2024 r.-Czas czytania: 9 minuty
Zawsze kochać więcej

Miguel, don José, Aquilina, Pamela, Jasmine i siostra Sara przed jadalnią San José w Canillejas.

Madrycka dzielnica Canillejas nadal sprawia wrażenie autonomicznej wioski w stolicy Hiszpanii. Pośrodku tej dzielnicy znajduje się kościół parafialny Santa María la BlancaNiezbyt duży kościół z XV wieku, w którym zachowały się dwa drewniane dachy z dekoracją wstęgową w stylu mudejar. Fizyczny przykład historii zachowanej między trzy- lub czteropiętrowymi budynkami, a przede wszystkim mieszanka akcentów, ras i kultur, które osiedliły się w tej części Madrytu w ciągu ostatnich kilku dekad.

Kilka metrów od kościoła parafialnego znajduje się kuchnia dla ubogich San José. Jej prostą fasadę wieńczy hasło: "Amar siempre más" (Kochaj zawsze bardziej), które wyjaśnia wszystko, co kryje się za projektem wykraczającym poza kuchnię dla ubogich czy bazar charytatywny.

"Kochaj zawsze bardziej" to projekt "parasolowy", który łączy pod jednym parasolem szereg inicjatyw, które dotyczą trzech kluczowych aspektów ludzi: rodziny, sfery społecznej i duchowej.

Trzy nogi

To, co teraz jest "Amar siempre más", narodziło się w "niezorganizowany" sposób w Vallecas, robotniczej dzielnicy Madrytu, gdzie bezrobocie, słabość społeczna i emigracja są częstymi realiami.

Proboszcz San Ramón Nonato, jednej z parafii w okolicy, José Manuel Horcajoprzybył do tej parafii prawie dwadzieścia lat temu i założył ponad 40 różnego rodzaju inicjatyw: kursy dla matek, opiekę nad kobietami w ciąży z niewielkimi zasobami, wsparcie dla szkół, katechezę... W końcu wikariusz biskupi tego obszaru Madrytu poprosił księdza o "uporządkowanie" wszystkich tych inicjatyw, aby zapobiec ich zagubieniu i zorganizować ich rozwój.

Horcajo zaczął zastanawiać się, jak to wszystko połączyć i z pomocą Ducha Świętego doszedł do wniosku, że można to podsumować w trzech obszarach: pomoc społeczna (materialna), pomoc rodzinna i pomoc duchowa. Wszystkie trzy były równie ważne i potrzebne.

Siostra Sara, która od lat pomaga temu księdzu, wyjaśnia to w ten sposób: "Ubodzy przychodzą do parafii z potrzebami materialnymi. W tym samym czasie odkrywamy również ubóstwo rodzinne, ponieważ rodzina jest rozbita lub ma wielkie rany, ludzie nie idą naprzód, a najważniejszą rzeczą, największą biedą jest brak Boga. Dlatego właśnie mówimy, że osoba uboga wchodzi, a wychodzi święta, ponieważ cały projekt odnosi się do tych trzech poziomów osoby".

Biedni służący biednym

Oryginalność projektu polega na tym, że "to ubodzy ewangelizują innych ubogich". Z tego powodu beneficjenci są również wolontariuszami w tym projekcie i są odpowiedzialni za prowadzenie kuchni dla ubogich, które są już rozmieszczone w różnych częściach Madrytu i które zależą bezpośrednio od ich parafii i proboszczów.

Tak jest w przypadku Aquiliny, która obecnie jest dyrektorem kuchni dla ubogich w Canillejas, a była beneficjentką projektu, gdy przybyła do Hiszpanii, lub Elity, która sama, w ciąży i bezdomna, chodziła do kuchni dla ubogich w San Ramón Nonato i do schronisk dla matek, a teraz koordynuje kuchnię dla ubogich w Villaverde.

"Ubodzy przychodzą z potrzebami i są uczeni odpowiedzialności" - wyjaśnia siostra Maria Sara. "Nie chodzi o to, by dawać im to czy tamto, bo jest nam ich żal. Muszą się zaangażować, dlatego wolontariat beneficjentów jest bardzo ważny. Muszą być zaangażowani w wolontariat, a to bardzo im pomaga.

Siostra wspomina jeden z setek przypadków, w których ci ludzie odnaleźli swoje zbawienie i własną tożsamość dzięki dawaniu siebie innym takim jak oni: "Kobieta przyszła do stołówki, prosząc o pomoc. Uświadomiłam jej, że musi pomóc, przynajmniej przez godzinę, a ona nie chciała. Stawiała opór. Wyjaśniłem jej, że na tym polega istota projektu. Wyszła, ale następnego dnia przyszła i zapytała: "Co mam robić?". Powiedzieliśmy jej, że może przyjść i pomóc w kuchni, a ponieważ pracowała w restauracji, gotowała pięknie. Goście bili jej brawo. Dla niej oznaczało to wyjście z siebie i zaczęła chodzić na cały projekt, ponieważ kiedy dołączają do projektu, są proszeni o bycie wolontariuszami, wspólne życie w celu leczenia ran na poziomie rodzinnym, odbycie rekolekcji duchowych i przynależność do grupy: matki, młodzi ludzie... aby nie byli bez "rodziny". Ta dziewczyna odbyła rekolekcje Tabor, wspólnotę Kana i zaczęła chodzić do swojej grupy... Zmieniła się całkowicie, z zagubionej, poszła naprzód i pracuje poza Hiszpanią jako kucharka. Takich historii jak jej jest wiele".

Podsumowanie siostry Sary zawiera kwintesencję "Kochać zawsze bardziej": "Muszą nauczyć się ufać Bogu, ufać sobie i iść naprzód. Celem jest, aby ci, którzy weszli w ubóstwo, stali się świętymi i żyli ufając Bogu i kochając swoją rodzinę".

Obecnie w Madrycie istnieje siedem parafii, które podjęły się projektu "Amar siempre más": parafia Epifanía del Señor w Carabanchel, Nuestra Señora de Aránzazu w dzielnicy Tetuán, parafie Santa Inés i San Andrés Apóstol w Villaverde, Santo Domingo de Guzmán i Jesús y María w dzielnicy Aluche, a ponadto pomagają w parafii Santa María de África, również w Carabanchel.

Canillejas, pierwszy

W ten sposób "Amar siempre más" narodziło się w Vallecas i stopniowo rozwijało i konsolidowało różne obszary.

Sam slogan "Amar siempre más" (Kochaj zawsze bardziej) zawiera w sobie jedną z cech tej inicjatywy: nie zadowalać się i rozwijać, ponieważ wszyscy kochają, twoja rodzina i twoja parafia zawsze tam będą i jest wielu ludzi, którym można pomóc.

Przeskok do Canillejas, choć był "naturalny" ze względu na dobre wyniki projektu w sąsiedniej dzielnicy, nie był łatwy. W parafii panowała stagnacja, a parafianie i wolontariusze Caritas z pewną nieufnością odnosili się do powstania takiego projektu.

José, który wspomina niechęć do "otwarcia kolejnego zasobu, takiego jak kuchnia dla ubogich, kiedy w okolicy były już inne podobne rzeczy, ale były one upolitycznione, a ponadto nie zbliżały ludzi do parafii ani do Boga". Wskoczył jednak do basenu i poprosił "Amar siempre más" o koordynację projektu kuchni dla ubogich. Siostra Sara pojechała tam, aby go zorganizować.

To, co najbardziej uderzyło proboszcza parafii Canillejas w projekcie "Amar siempre más", to "fakt, że jest to kompletny projekt duszpasterski. W parafiach zaspokajane są potrzeby wielu ludzi, ale czasami dajemy im tylko jedną rzecz i to wszystko. Ludzie nie mieli poczucia rodziny. Ludzie, którzy przybywają z zewnątrz, tracą rodzinę, są bardzo samotni, trudno im zachować wiarę, ponieważ mają inne "pilne potrzeby", takie jak mieszkanie lub jedzenie, bez poczucia przynależności... W końcu wiara bardzo słabnie. Potrzebowaliśmy czegoś, co połączyłoby te dwie rzeczy, dbając zarówno o potrzeby materialne ludzi, jak i ich potrzeby duchowe i rodzinne.

Na przykład w przypadku Canillejas "stało się tak, jak w wielu innych parafiach, że mamy lokal Cáritas, ale jest to odległe miejsce. Byli ludzie z Caritas, którzy nie wiedzieli, do której parafii należą. Zaczęliśmy integrować go z resztą parafii i stały się trzy obszary, trzy strefy tego samego lokalu. Być może rodziny przychodzą za pośrednictwem Caritas, są przyjmowane do projektu, a dzieci chodzą na katechezę lub odwrotnie, dziecko przychodzi na katechezę, spotykamy się z jego rodziną i odkrywamy potrzebę, którą zajmuje się Caritas. Teraz wszystko jest ujednolicone".

Aquilina: "Jesteśmy rodziną".

Aquilina cały czas się uśmiecha. "Nawet kiedy powiedziała, że próbowali ją okraść, uśmiechnęła się", mówi rozbawiony proboszcz, Don José. Ta Peruwianka przybyła do Hiszpanii ze swoim synem, aby zostawić za sobą pewne trudności rodzinne. "Przyjechałam zupełnie bez niczego", wspomina. Wylądowała w parafii San Ramón Nonato, gdzie "przyjęli mnie jak rodzinę".

"Jesteśmy rodziną", mówi z przekonaniem, "brakowało mi tej rodzinnej miłości i kiedy zobaczyłam, że ci ludzie, obcy ludzie, przyjęli mnie w ten sposób, zaczęłam uczestniczyć w grupach".

Jedna z kierowniczek, która była odpowiedzialna za stołówkę w Canillejas, zaprosiła Aquilinę, aby poszła z nią i nauczyła się, jak zarządzać stołówkami. Aquilina zgodziła się pójść z nią, ale była przerażona pomysłem bycia odpowiedzialną za coś takiego. Była nieśmiałą i cichą kobietą. "Jak ja sobie poradzę z czymś takim, jak ja będę rozmawiać z ludźmi, którzy przyjeżdżają", myślała Aquilina, ale przezwyciężyła ten opór modlitwą: "Dużo się modliłam, prosząc Boga o siłę, by dobrze wykonać tę pracę i móc komunikować się z ludźmi. Prosiłam Boga, aby dotknął serca każdej osoby, która przyszła do kuchni, aby przyszła z otwartym sercem i wsparła kuchnię".

Stopniowo zaczęła wdrażać różne projekty każdej "łapy" i prosić o pomoc innych beneficjentów, takich jak Pamela czy Yesenia Jasmine. Nie była to tylko pomoc materialna. Trzy obszary (rodzinny, duchowy i materialny) są zawsze obecne, a w przypadku Aquiliny Bóg dotarł do jej serca poprzez rekolekcje, modlitwę i rekolekcje. I to ją zmieniło: "Wcześniej wybuchałabym z byle powodu, ale teraz Bóg mnie przemienił. Jeśli coś się dzieje, modlę się za tych ludzi i jestem spokojna i szczęśliwa".

Aquilina koordynuje projekt "Amar siempre más" w Canillejas, w ramach którego działa również rodzina zastępcza. Jest z tego powodu szczęśliwa. "Zobacz, jak wielki jest Bóg, że z tak daleka przyprowadził mnie tutaj, abym służyła Jemu i innym ludziom! Lubię służyć ludziom, uszczęśliwiać ich. Nauczyłam się tego od mojego ojca. Jeśli ktoś przychodził do domu, zapraszał go na coś, nawet jeśli była to tylko szklanka wody lub trochę jedzenia. Mówił mi: "Jeśli przychodzi babcia lub starsza osoba, daj jej coś, ponieważ w tej osobie Bóg może przyjść do twojego domu, aby cię zobaczyć".

Michael: "Bóg działa przez nas".

"Definiuję 'Kochać zawsze bardziej' tym fragmentem z Ewangelii Mateusza: 'Byłem głodny, a daliście Mi jeść, byłem spragniony, a daliście Mi pić, byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie, byłem nagi, a przyodzialiście Mnie, byłem chory, a odwiedziliście Mnie, byłem w więzieniu, a przyszliście Mnie zobaczyć [...]. Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" - podkreśla Miguel.

Ten fragment ewangelii obejmuje wszystkie obszary projektu, w których ten młody Salwadorczyk współpracuje i które poznał dzięki swoim sąsiadom, Yesenii i jej córkom. Chociaż w swoim kraju współpracował w posłudze uwielbienia w swojej parafii poprzez chór, po przybyciu do Hiszpanii zaniedbał swoje życie duchowe.

Dzięki swoim sąsiadom Miguel dowiedział się o "Amar siempre más" i wziął udział w rekolekcjach Tabor. Był w stanie pojechać pomimo trudności w pracy, ponieważ pracuje w nocy, "ale Bóg jest tak dobry, że tego samego dnia, w którym rozpoczął wakacje, po południu rozpoczęły się rekolekcje Tabor i mogłem pojechać na trzy dni".

Bóg ponownie wstąpił w jego duszę, a jego zadanie koncentruje się teraz na pracy duszpasterskiej w ramach projektu. "Wszyscy mamy duchowe potrzeby. Czasami jest ona tak wielka, że nie zdajemy sobie z niej sprawy" - podkreśla - "a Bóg przemawia przez nas. Widzę to każdego dnia. Na jednej z pielgrzymek dałem świadectwo, a potem podeszła do mnie osoba i powiedziała: "Czułam, że Bóg mówi do mnie przez ciebie". Innym razem, na rekolekcjach Tabor, poszedłem na chwilę do przedszkola i kiedy opiekowałem się dziećmi i bawiłem się z nimi, poprosiłem je, aby napisały list do Boga. Pamiętam, że prosiły "za mojego tatę" lub "za moją mamę", ale także "abym był lepszym ministrantem" lub jedno, które naprawdę zrobiło na mnie wrażenie: "Proszę Cię, abyś trzymał diabła z dala od mojego życia".

Ten list dał mu do myślenia, ponieważ "tak ważne jest, aby nie zaniedbywać aspektu duchowego! Pomimo wyrzeczeń, jakie czasami pociąga za sobą praca duszpasterska, takich jak brak snu w nocy, Miguel nie ma wątpliwości: "Jeśli jestem szczęśliwy, to dzięki Bogu i odpowiadam na Niego najlepiej, jak potrafię. Ponieważ Bóg działa we mnie, a przeze mnie w innych".

Yesenia Jasmine: "Bez Boga ubóstwo materialne jest jeszcze gorsze".

Yesenia przyszła ze swoją wnuczką, która ma około trzech lat, z bazaru charytatywnego, który projekt prowadzi w pobliżu jadalni. Zbierane są tam darowizny w postaci ubrań, artykułów gospodarstwa domowego, butów i akcesoriów, które są sprzedawane po niskich cenach, aby zebrać pieniądze na projekt.

Pochodzi z Salwadoru i poznała "Amar siempre más" dzięki jednej ze swoich córek, Paoli. Przybyła do Hiszpanii dwa lata po swoich córkach i widziała je "bardzo daleko od Boga". Jasmine, praktykująca katoliczka, podkreśla, że "zawsze broniłam tego, że bez względu na to, ile człowiek ma pracy, musi poświęcić czas Bogu i martwiłam się, że moje córki były nie na miejscu, nie mogły znaleźć swojego miejsca, zwłaszcza jedna z nich, Pamela".

Nadszedł czas, kiedy sytuacja rodzinna była dla niej prawie nie do zniesienia, a jednocześnie szok kulturowy w parafii był dla niej szczególnie trudny. Zdecydowała się więc pojechać na jedne z rekolekcji Tabor w ramach projektu "Amar siempre más" i zaprosiła swoją córkę Pamelę, aby do niej dołączyła.

"To było nawrócenie, także dla mnie, ale szczególnie dla Pameli. Zmieniła się całkowicie. Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim jak rodzina".

Zaczęła również pogłębiać swoją pobożność maryjną: "Jestem w grupie Tierra de María i zaczęłam pogłębiać swoją wiedzę o Matce Bożej. Wcześniej miałam niewielkie nabożeństwo do Matki Bożej, a teraz jest odwrotnie".

Trudności trwają nadal, ale duch jest inny, a jej praca, opieka nad wnuczką, pomoc w sprzątaniu parafii, jest wykonywana w inny sposób. "Naprawdę mam tu potrzeby materialne", przyznaje, "ale to, co osiągnęłam, to bogactwo duchowe. Jeśli jesteś w potrzebie i nie masz tego ducha, widzisz rzeczy gorzej. Teraz nadal mamy problemy, ale dzięki wsparciu Chrystusa i Dziewicy żyjemy spokojniej".

Pamela, córka Jasmine, słuchała swojej matki z ukłonem. Ta powściągliwa młoda kobieta, "zawsze byłam poważna, ale teraz jestem bardziej otwarta", jak mówi z pewnym śmiechem, współpracuje w duchowej pracy projektu "Amar siempre más" w Canillejas. Opowiada o swoim procesie w Hiszpanii i pomaga tym, którzy przechodzą przez podobne sytuacje. Przyznaje, jak zauważyła jej matka, że chociaż w swoim kraju była bardzo zaangażowana w życie parafialne, tutaj zdystansowała się od Kościoła.

Kiedy jej matka zaprosiła ją na rekolekcje Tabor, a ona się zgodziła, "tak naprawdę nie wiedziałam, po co jadę i to było dosłownie nawrócenie. Zaczynasz inaczej patrzeć na życie. Zdajesz sobie sprawę, że są ludzie, którzy mają gorzej niż ty, ponieważ czasami myślimy, że tylko każdy z nas ma tak źle.

Ta zmiana perspektywy została osiągnięta dzięki "wpuszczeniu Boga i Matki Bożej do mojego serca. Teraz jestem w zgromadzeniu duchowym, aby mówić o procesie, przez który przeszedłem i wspieram wolontariuszy w każdy możliwy sposób".

Jasmine, Pamela, Miguel czy Aquilina to niektóre z tysięcy imion mężczyzn i kobiet różnych ras i języków, którzy każdego dnia realizują projekt "Amar siempre más".

Brakuje im rzeczy materialnych, tak, ale nie są biedni, przynajmniej nie w całości, ponieważ największym i najgorszym ubóstwem jest brak Boga, a oni Go mają... i dają Go. Jeśli "z obfitości serca usta mówią", mówią o Bogu, ponieważ mają obfitość Jego Ducha. Są bogaci w Boga. To są dzisiejsi święci.

Więcej
Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.