Charlo z Marią i José, żonaty, sześcioro dzieci. Oboje są nauczycielami: María w szkole podstawowej, a José w szkole średniej. Żyją swoją wiarą w parafii Santiago i San Juan Bautista w Madrycie, ale nigdy nie chcieli pozostać w minimalnym doświadczeniu chrześcijańskim. Zawsze chcieli więcej. Dlatego uczestniczą jako "rodzice chrzestni" w nowatorskim duszpasterstwie z udziałem nastolatków. "Dla dzieci w tym momencie życia odniesienie do domu, swojego domu, schodzi na dalszy plan, a szczególną rolę przejmują przyjaciele."José zaznacza. Dlatego też dążą do złagodzenia problemu, że są "...w środku kryzysu".brak referencji z dala od domu". Duszpasterstwo to utrzymuje ich związek z parafią po przyjęciu sakramentu bierzmowania, czyli w okresie, w którym następuje swoista próżnia u dzieci - które mają tendencję do zrywania więzi z Kościołem. Kilka grup tworzy się po to, by wspólnie uczestniczyć w wierze i w ten sposób zacząć generować osoby odniesienia, które są w ich wieku. Ich rówieśnicy. "Jest to grupa przyjaźni w parafii", mówi Maria.
Podczas tych spotkań poruszane są tematy dotyczące wiary chrześcijańskiej, np. cnoty teologicznej, grzechu kardynalnego czy daru Ducha Świętego. Prawie wszystkie spotkania odbywają się poza parafią. Tu tkwi łaska i być może tajemnica sukcesu: spotykają się w piątki w domu Maryi i Józefa. "Chodzi o to, by zobaczyli, że nasz dom jest ich domem, że nasze drzwi są dla nich otwarte i że są jednymi z nas. Nasze dzieci świetnie się z nimi bawią. Zbieramy się razem, gdy nasze dzieci oglądają film. Jemy razem kolację. Tworzą się więzi między nimi, z nami i z naszymi dziećmi. Pomagasz im znaleźć ludzi takich jak oni, z takimi troskami jak oni, których zobaczą później w parafii.Z takim entuzjazmem podchodzą do swojego zadania - mówi para. Następnie późnym wieczorem zabierają je do domu.
Na stronie informacja zwrotna To, co przekazują dzieci, to smak tego typu spotkań. Są podekscytowani. Nie mogą się doczekać. Wiedzą, że są ważni. Że te spotkania są częściowo ich. Nie przypominają one zwykłej katechezy, na której z pewnym lenistwem przyjmują to, co mówi im katecheta, jakby to była kolejna klasa w szkole. Te spotkania są bardzo doświadczalne. Uczestniczą w nich. Żyją tym, o czym się mówi i mogą wyrazić własne doświadczenia. Są zaangażowani, czują to wszystko w pierwszej osobie. "Dla nas jest to wymagająca praca duszpasterska: w każdy piątek odbieracie ich z parafii, zabieracie do swojego domu, przygotowujecie im z miłością smaczny obiad, a potem odwozicie do domu. Robimy wycieczkę rozwożąc dzieci po całym Madrycie, co zajmuje nam czasem dwie godziny."José zaznacza. Jest to paradoks Jezusa Chrystusa: ten, kto traci swoje życie, odnajduje je. Tak właśnie czuje się ta para. "Widząc jak dzieci przeżywają tematy, które są poruszane, jak opowiadają o własnych doświadczeniach, jak im to pomaga, wraca do tego, że jesteśmy zadowoleni. Bóg daje nam radość, pokój w małżeństwie. To nas zbliża do siebie. Pomaga nam być hojnym, nie zatrzymywać życia dla siebie. Jesteśmy zdumieni, że możemy wejść w życie tych dzieci."Obaj się zgadzają.
Dzieci są z nimi od 12 roku życia do ukończenia 18 lat."Mogą u nas wyrazić to, czego nie mogą wyrazić w domu lub z kolegami w szkole. Rozmawiamy swobodnie na wiele tematów, które są istotne, np. seksualność, zazdrość, cześć dla rodziców, znaczenie szacunku. Czerpiemy obficie z Katechizmu Kościoła, aby oświecić ich w tych kwestiach.". Myślą, że ta aktywność będzie skarbem dla ich dzieci, gdy jutro będą nastolatkami. "Mamy nadzieję, że kiedy nie będziemy w stanie im tego wytłumaczyć - bo zawsze trudno jest rozmawiać na pewne tematy z własnymi rodzicami - znajdzie się inna para, która może ich oświecić, która może nauczyć ich otwierać swoje dusze, która może się nimi zaopiekować, która może stworzyć wspaniałe przyjaźnie."podsumowuje Maria.