Kultura

Van Gogh, szukając kolorów Boga

Vincent Van Gogh to niewątpliwie jeden z istotnych artystów XIX wieku. Jego obrazy - i jego listy - robią dziś wrażenie na nas i tysiącach współczesnych, ponieważ mówią bardzo dużo, do tego stopnia, że mogą nawet mówić do nas o Bogu. Dlatego jest malarzem pogranicza, dziś bardziej aktualnym niż kiedykolwiek.

Jaime Nubiola-13 de maj de 2016 r.-Czas czytania: 5 minuty
van gogh

W zaskakującej powieści autorstwa Markus Zusak, Złodziejka książek (2005), mała Liesel próbuje opisać młodemu Maxowi, który jest uwięziony w piwnicy, jak wygląda niebo tego dnia: "Dziś niebo jest niebieskie, Max, a na nim ogromna, wydłużona chmura, rozwinięta jak lina. Na końcu chmury słońce wygląda jak żółta dziura". Po wysłuchaniu opowieści młody człowiek wzdycha ze wzruszeniem. Słowa Liesel były w stanie przedstawić niebo.

Być może to właśnie nas porusza i wzrusza, gdy kontemplujemy obrazy Vincent van Gogh (1853-1890), który umiał uchwycić duszę prostych, codziennych rzeczy, by móc je wyrazić w swojej twórczości: "Sztuka jest wzniosła, gdy jest prosta".pisze do swojego brata Théo. Czytając jego listy - które są najlepszym autoportretem jego duszy - odkrywamy historię pasji, nieuchronne wezwanie do miejsca, gdzie piękno nie pozwala na żadne rozproszenia: "Ile razy w Londynie, wracając wieczorem do domu z Southampton Street".pisze do niego 12 października 1883 r, "Zatrzymałem się, by rysować w dokach Tamizy".Albo pola pszenicy pod niebem Arles, które porwały jego serce: "...".Są to rozległe połacie pszenicy pod pochmurnym niebem, a ja nie miałem trudności z wyrażeniem smutku, skrajnej samotności". (10-VII-1890).

Gdybyśmy próbowali rozszyfrować historię życia Vincenta van Gogha, jego materialne ograniczenia i nieszczęścia niewątpliwie przytłoczyłyby nas swoim wyraźnym smutkiem: "Było to zbyt długie i zbyt wielkie nieszczęście, które zniechęciło mnie do tego stopnia, że nie mogłem już nic z tym zrobić". (24 WRZEŚNIA 1880). Niemniej jednak jego dusza była karmiona szczęściem niepojętym dla większości, przywilejem wykwintnych i jasnych duchów; w tym samym liście doda: "Nie potrafię powiedzieć, jak bardzo jestem szczęśliwa, że znów zajęłam się rysowaniem". (24-IX-1880). Jego pasja do sztuki pozwoliła mu kontynuować tworzenie piękna, nawet z otchłani wyniszczającej choroby: "Zachorowałem" -pisał 29 kwietnia 1890 r. "w czasie, kiedy robiłam kwiaty migdałowe. Gdybym miał możliwość dalszej pracy, zrobiłbym inne kwitnące drzewa, jak można sobie wyobrazić. Teraz kwitnące drzewa są już prawie gotowe".. Przywilej, jakim teraźniejszość cieszy się nad przeszłością, pozwala nam wiedzieć, że drzewa, które namalował, te kwiaty migdałowca, weszły już do historii dzieł pełnych piękna; ale przygnębienie dopadło również jego serce, świat akademicki odwrócił się od niego, a samotność go oderwała.

Van Gogh miał głębokie pragnienie poznania siebie, wyjaśnienia spraw, które nurtowały jego duszę, niekontrolowanych namiętności, które go nękały: "Jestem człowiekiem z pasją, zdolnym i podlegającym do robienia mniej lub bardziej głupich rzeczy, których czasem żałuję". (VII-1880); tłumaczyłoby to, dlaczego napisał około 650 listów do brata Théo i dlaczego namalował 27 autoportretów: "Mówi się, i ja chętnie w to wierzę, że trudno jest poznać siebie; ale też niełatwo jest siebie namalować. Dlatego w tej chwili pracuję nad dwoma autoportretami, również z braku innego modela". (5 lub 6 października 1889). W listach szkicował autoportret równie wymowny w opisach jak jego obrazy: "Chcę powiedzieć, że nawet jeśli napotkam stosunkowo duże trudności, nawet jeśli będą dla mnie ciemne dni, nie chciałbym, nie wydawałoby mi się to sprawiedliwe, gdyby ktoś zaliczył mnie do grona nieszczęśliwych"..

Van Gogh był wielkim czytelnikiem, zakochanym w książkach i wiedzy."Mam nieodpartą pasję do książek. Muszę się kształcić, tak jak muszę jeść chleb". (VII-1880)-, z pragnieniem doskonałości, które nigdy go nie opuszczało: "Wydałam więcej na kolory i tkaniny niż na siebie". (5-IV-1888). Był zachwycony swoim dziełem: "Czuję w sobie siłę, którą chciałbym rozwijać, ogień, któremu nie mogę pozwolić zgasnąć, który muszę podsycać". (10-XII-1882). A chęć doskonalenia swojej sztuki pozwoliła mu nawet na podążanie ścieżkami refleksji: "Życie tak płynie, czas nie wraca, ale ja ciężko pracuję w swoim zawodzie, właśnie dlatego, że wiem, że okazje do pracy już się nie powtórzą". (10-IX-1889). Jakby na poparcie swojego przekonania przytacza zdanie amerykańskiego malarza Whistlera: "Tak, zrobiłem to w dwie godziny, ale żeby zrobić to w dwie godziny, musiałem pracować przez lata". (2-III-1883).

Przypominający wiersz Goethego z 1810 r: "Gdyby wzrok nie był jak słońce, nigdy nie mógłbym go dostrzec; gdyby w nas nie znajdowała się moc samego Boga, jak mogłoby nas zachwycić to, co boskie?".Wstrząsające jest przypomnienie sobie świeckości duszy Van Gogha w jego wczesnych latach, kiedy to miłość Boga była jego ostoją i schronieniem. W 1875 roku, z Paryża, Vincent powiedział Théo, że wynajął pokój i umieścił na ścianie obrazy, wśród nich Czytanie Biblii przez Rembrandta. W liście opisuje i interpretuje scenę z obrazu: "Jest to scena, która przywodzi na myśl słowa: 'Zaprawdę powiadam wam, gdy dwaj albo trzej są zgromadzeni w imię moje, Ja jestem pośród nich'". (6-VII-1875). Jest to czas, kiedy marzenia chwytają jego duszę, a miłość do Chrystusa raduje jego serce w poszukiwaniu tego światła, które później zabłyśnie w jego pracy: "Wiecie, że jedną z podstawowych prawd Ewangelii jest. niech światło świeci w ciemności. Przez ciemność do światła". (15 LISTOPADA 1975 R.). Serce Wincentego było przesiąknięte miłością do Boga. W młodości chciał zostać pastorem i misjonarzem, a malarstwu poświęcił się gorliwie dopiero w ostatnich dziesięciu latach życia.

Z jasności umysłu i serca, które nie doznało jeszcze spustoszenia spowodowanego chorobą, Vincent, artysta, który kochał książki, który wolał kupować pędzle i farby niż jedzenie, mógł zapewnić nas z poruszającym przekonaniem o obecności Boga we wszystkim, co piękne i dobre: "Tak samo dzieje się, że wszystko, co jest naprawdę piękne i dobre, o wewnętrznym, moralnym, duchowym i wzniosłym pięknie w ludziach i w ich dziełach, uważam, że pochodzi od Boga, a wszystko, co jest złe i niegodziwe w dziełach ludzi i w samych ludziach, nie pochodzi od Boga i nie wydaje się Bogu dobre". (VII-1880). Pół wieku później Simone Weil w Czekając na Boga napisze w tym samym duchu: "We wszystkim, co budzi w nas czyste i autentyczne poczucie piękna, jest naprawdę obecność Boga"..

Argentyński pisarz Roberto Espinosa odwiedził niedawno kościół w Auvers-Sur-Oise, "ten gotycki kościół, w którym poruszyło się jego religijne serce". i gdzie spoczywają szczątki artysty: "Po błądzeniu bez celu w poszukiwaniu 'pomnika', na murze i między dwoma mauzoleami, dwie płyty nagrobne wpatrują się beznamiętnie w południowe słońce: Ici repose Vincent van Gogh (1853-1890) i u jego boku, Théodore van Gogh (1857-1891). Gobelin z bluszczu osłania ból bratnich grobów".. Żaden z nich nie osiągnął wieku czterdziestu lat. Ich dusze połączyły się, między literami i pędzlami, w poszukiwaniu wieczności, kolorów i światła Bóg.

 

Więcej
Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.