Książki

Fernando de Haro: "W radiu jest wielu weekendowych rannych ptaszków".

Prezentacja jego najnowszej książki i atak terrorystyczny w Nowym Orleanie są powodem rozmowy Omnes z Fernando de Haro, dyrektorem "La Mañana del Fin de Semana" na Cope, który konkuruje z "wielkimi gwiazdami radiowymi". Jego książka nosi tytuł "La foto de las siete menos cinco". Mogłaby to być powieść Agathy Christie, ale nie jest.    

Francisco Otamendi-3 stycznia 2025 r.-Czas czytania: 5 minuty
Fernando de Haro.

Fernando de Haro, reżyser "La Mañana del Fin de Semana" na Cope (© Cope).

"Dzień dobry wszystkim, którzy wcześnie wstali w weekend, dzień dobry ludziom - w tę niedzielę, 8 grudnia, kiedy będzie bardzo zimno. Uwaga na ostrzeżenia przed deszczem, wodą i śniegiem". 

"Od 6 rano informujemy o upadku reżimu Baszara al-Assada w Syrii. Baszar al-Assad nie jest już prezydentem". Tak rozpoczął się jego program 8 grudnia Weekendowy poranek na kanale Cope, Fernando de Haro, doświadczony dziennikarz, którego można usłyszeć w weekendy od 6 do 8:30. 

Jak widać, w ciągu dwóch i pół godziny można porozmawiać o wielu rzeczach. Ten dzień rozpoczął się od Syrii. De Haro był i jest międzynarodowym reporterem, który ma na swoim koncie kilka książek i filmów dokumentalnych. Jest także autorem esejów, wywiadów, biografii Luigiego Giussaniego (El ímpetu de una vida) i redaktorem czasopisma paginasdigital.es

Teraz właśnie opublikował "The five to seven o'clock photo", edytowany przez RenesansRozmawialiśmy o książce i kilku aktualnych kwestiach. Wśród nich znalazły się Islam, Ziemia Święta, Nigeria i fundamentalizm islamski, Liban czy dobre dziennikarstwo. 

Dlaczego "La foto de las siete menos cinco"? Fernando de Haro zostaje powieściopisarzem, pomyślałem na pierwszy rzut oka. 

- Tytuł odpowiada okresowi w latach 2018-2024, kiedy pracowałem nad "La Tarde" Cope'a. W tym czasie emitowany był ten mini-odcinek. Teraz wraca do obrazu 8.25, ponieważ wróciłem do mojego oryginalnego programu: "La Mañana del Fin de Semana".

A dedykacja dla Mikela Azurmendiego, jednego z założycieli i rzeczników Ermua Forum? 

- Mikel Azurmendi był fanem mojego komentarza/opisu zdjęcia zamykającego program. W rzeczywistości te komentarze były okazją do rozpoczęcia cennej relacji. Mikel był wspaniałym przyjacielem w ostatnich latach swojego życia, nadal jest wspaniałym przyjacielem i ta relacja trwa teraz, gdy nie żyje. Towarzyszyliśmy sobie nawzajem na drodze życia, z naszymi pytaniami i poszukiwaniami, z pewnością, którą zdobywaliśmy. Towarzyszyliśmy sobie w analizach politycznych, społecznych i historycznych, ale przede wszystkim w miłości i wierze.

Jako dyrektor "La Mañana del fin de semana" na Cope, odkryłeś, że w soboty i niedziele o tej porze "są słuchacze, wielu słuchaczy". Czy są tacy sami jak o innych porach, czy inni? Czy lubią twoje "zdjęcia dźwiękowe" o 8.25 rano tak samo jak te za pięć siódma wieczorem?

- Kiedy zacząłem prowadzić program 14 lat temu, wszyscy myśleliśmy, że ten czas radiowy jest mało znaczącym momentem w programie. Ale potem zdaliśmy sobie sprawę, że było wielu "weekendowych rannych ptaszków". O wiele więcej niż w innych, bardziej tradycyjnych i znanych programach radiowych. W rzeczywistości w tym sezonie konkuruję w niektórych sekcjach z wielkimi gwiazdami radiowymi. Nie ma danych EGM dotyczących minut obrazu. Ale jest wiele osób, które mówią mi, że lubią to zamknięcie.

Jesteś zainteresowany zdjęciami, ponieważ są one "przepowiednią zwycięstwa". Zasługuje to na krótkie wyjaśnienie.

- Migawka utrwala teraźniejszość. To jest to, do czego wszyscy dążymy. Dążymy do tego, by teraźniejszość nie zniknęła i nie stała się jedynie wspomnieniem. Przeszłość ma wartość tylko wtedy, gdy pozostaje obecna. Fotografia jest proroctwem, tylko proroctwem, a zatem niekompletnym, otwartym, tej przeszłości, która jest zawsze obecna. W rzeczywistości teraźniejszość, ta chwila, w której mnie czytasz, jest jedyną trwałą rzeczą. Przeszłość jest niczym, jeśli nie jest teraz. Na tym polega różnica między tradycją a tradycjonalizmem. Tradycjonalizmu jest zbyt wiele.

Przyznaję, że nie czytałem wszystkich zdjęć dźwiękowych w książce, ale mogę powiedzieć, że są świetnie napisane, zwłaszcza gdy pomyśli się, że pisze się je w środku niektórych slotów reklamowych dla programu. Nie widzę wspólnego wątku, są bardzo różnorodne.

- To prawda, że tematyka jest bardzo zróżnicowana. Ale zdjęcia w gazetach czy na portalach informacyjnych, z których je biorę, są bardzo różnorodne. Rzeczywistość jest złożona, bogata, składa się z dzieci, które płaczą i śmieją się, z bezdomnych, z dewastacji, z upragnionych nadziei, z zaskakujących i codziennych gestów... Wspólnym wątkiem jest spojrzenie pisarza i spojrzenie słuchacza, który widzi przez to, co słyszy.

Zdjęcie z godziny od piątej do siódmej

AutorFernando de Haro
Redakcja: Renesans
Liczba stron: 308
JęzykAngielski

Odgrywałeś wiele ról w zawodzie dziennikarza. Wygląda jednak na to, że międzynarodowe podróże i reportaż przykuły twoją uwagę...

- Na szczęście w ciągu ostatnich dziesięciu lat mogłem podróżować do wielu zakątków świata, by kręcić filmy dokumentalne. Wydaje mi się, że aby robić dobre dziennikarstwo, trzeba być w miejscu, w którym dzieją się rzeczy, niezależnie od tego, czy jest to wioska w północnej Nigerii, czy ulica w Algeciras, gdzie odbywa się operacja przeciwko handlowi narkotykami. 

Lubię być na miejscu, aby móc zrozumieć i móc powiedzieć. Chcę zrozumieć, a żeby to zrobić, muszę dać się dotknąć, wzruszyć, rozzłościć, przestraszyć, poczuć satysfakcję, radość, spojrzeć ludziom w oczy...

Z twoich książek jasno wynika, że nie jesteś zwolennikiem pokojowych tematów. Oprócz "Islamu w XXI wieku" pisałeś o męczennikach z Egiptu, "Chrześcijanach i lwach": stu tysiącach chrześcijan zabijanych każdego roku na świecie, terrorystach z Boko Haram...

- Wydaje mi się, że zrozumienie islamu jest decydujące, jest to wschodząca religia o rosnącym znaczeniu w Europie. Islam należy odróżnić od islamizmu i dżihadyzmu. W Iraku i Syrii widziałem graffiti Daesh napisane po niemiecku i w innych językach europejskich przez młodych ludzi ze świata zachodniego, którzy wyjechali walczyć z "kalifatem". Przypadek Koptów, chrześcijan z Egiptu, jest inny. Jest to przypadek ważnej mniejszości. Nie wszystko, co robią egipscy chrześcijanie, jest mądre. Ale po wiekach nauczyli się, że marzenie o hegemonii może ich zniszczyć.

Jednocześnie widać, że zależy ci na ludziach, którzy cierpią i na opowiadaniu historii, które pomagają tym ludziom. Słyszeliśmy na przykład wywiady w twoim programie na temat przesiedleńców w południowym Libanie.

- Ty i ja możemy w każdej chwili stracić nasz dom, naszą ziemię. Żyjemy w naiwności, że złe rzeczy przytrafiają się innym. Współczucie, cierpienie z innymi, nie jest uczuciem, jest sposobem używania rozumu, który czyni nas ludźmi. Pierwszym impulsem każdej osoby jest uczynienie potrzeby innych swoją własną potrzebą. Ten pierwszy impuls nie powinien być cenzurowany.

Zastanawiałeś się również nad chrześcijanami w Ziemi Świętej lub edukacją w Strefie Gazy. Nadszedł czas Bożego Narodzenia. Na zakończenie kilka słów o chrześcijanach w Ziemi Świętej...

- Chrześcijaństwo w Ziemi Świętej jest niezbędne do zrozumienia natury chrześcijaństwa. Chrześcijaństwo, jak wskazali dwaj ostatni papieże, nie jest tylko doktryną czy etyką. Chrześcijaństwo jest wydarzeniem, które miało miejsce w historii, w konkretnym miejscu i czasie. Jeśli nie będzie się dalej wydarzać, stanie się systemem idei. Chrześcijaństwo w Ziemi Świętej przypomina nam o tej naturze wydarzenia.

AutorFrancisco Otamendi

Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.