Po raz pierwszy od 1999 roku w Hiszpanii zarejestrowano więcej zgonów niż urodzeń. Według INE w pierwszym kwartale 2015 roku było 206 656 urodzeń i 225 924 zgonów, co dało ujemne saldo w postaci 19 268 osób mniej.
W Kraju Basków kryzys demograficzny jest jeszcze poważniejszy, a dane wskazują na zaledwie 8,8 dzieci na 1000 mieszkańców, w porównaniu ze średnią krajową 9,1 i 10 w Unii Europejskiej. W Kraju Basków znacznie wzrosła liczba osób powyżej 65 roku życia (obecnie jest ich 458 396), podczas gdy osób poniżej 20 roku życia jest zaledwie 202 082. Ponadto, według INE, liczba Basków w wieku od 30 do 40 lat, która obecnie wynosi 372 000, w 2023 roku osiągnie zaledwie 207 000.
Ta niepokojąca anemia demograficzna nie była jednak przedmiotem uwagi w państwowej lub baskijskiej debacie politycznej, a w programach wyborczych pojawiały się jedynie letnie lub nieistniejące propozycje na rzecz rodziny i wskaźnika urodzeń. Choć warto podkreślić wezwania z ostatnich kilku lat dot. arartekos (Baskijscy Rzecznicy Praw Obywatelskich) w parlamencie. Pierwszym, który ostrzegał przed powagą problemu był socjalista Íñigo Lamarca, który już w 2008 roku podnosił konieczność dostosowania polityki wspierania rodziny, biorąc pod uwagę te, które zostały już wdrożone w pozostałych krajach Europy, na przykład w Finlandii i innych krajach. Kraj Basków inwestuje w politykę rodzinną o jedną trzecią mniej niż cała UE. W połowie grudnia obecny Archarteko, Manu Lezertua (zaproponowany przez PNV), dodał do propozycji Lamarca, podkreślając konieczność promowania polityki sprzyjającej skutecznemu godzeniu rodzin i wzywając do wzrostu inwestycji gospodarczych na rzecz rodzin do 2 % Produktu Krajowego Brutto.
Pisarz Pedro Ugarte, ze swojej strony, potępił ostatnio strach partii przed zdecydowanym proponowaniem polityki rodzinnej sprzyjającej wzrostowi liczby urodzeń, ponieważ jest ona uwarunkowana przez grupy nacisku ekologów, radykalnych feministek i animalistów. Według Ugarte, partie "nie odczuwają żadnego niepokoju z powodu tej katastrofy demograficznej". Nie czują się zaniepokojeni problemem. Ugarte nawiązuje też do pragmatyzmu i trwałości państwa opiekuńczego, co powinno przynajmniej skłonić polityków do reakcji.
Plan rządu baskijskiego dotyczący wspierania przyrostu naturalnego będzie rozwijany od tego roku, powiedział regionalny minister pracy Ángel Toña. Przez te pierwsze miesiące będą studiowane skuteczne formuły. W poprzednim planie na lata 2011-2014 zainwestowano 233,4 mln euro w pomoc w urodzeniach i adopcjach oraz w sprzyjanie pojednaniu rodzin. Ale mimo tych starań baskijskie kobiety nie mają pierwszego dziecka średnio do 32,4 roku życia, czyli później niż w latach 90-tych (w wieku 30 lat) i 1975 roku (w wieku 28,6). Opóźnianie rozrodu było stałą zarówno w latach prosperity gospodarczej, jak i w latach kryzysu.
Dla Ángela Toña kluczem do otwarcia nowego cyklu demograficznego, oprócz zwiększenia pomocy gospodarczej, jest polityka pojednania. A przede wszystkim potrzebna jest zmiana mentalności i kultury, aby przezwyciężyć antynatalistyczne stałe narzucone przez ideologie.
Niewątpliwie zarówno w Kraju Basków, jak i w Hiszpanii władze publiczne będą musiały rozważyć nową i zdecydowaną politykę na rzecz wskaźnika urodzeń. W tych kwestiach zasięgnęliśmy opinii eksperta kanadyjskiego demografa Albana D'Entremonta.
Jak kształtują się główne wskaźniki demograficzne w Kraju Basków?
-Wszystkie wskaźniki demograficzne - wskaźnik urodzeń, płodność, umieralność, przyrost naturalny, zaślubiny, rozkład wieku i płci - odzwierciedlają wysoce nietypową i alarmującą sytuację.
Dane liczbowe dotyczące Kraju Basków pokrywają się z danymi dotyczącymi innych hiszpańskich wspólnot autonomicznych, przy czym czynnikiem obciążającym jest fakt, że tutaj bez wyjątku wskaźniki ujawniają jeszcze bardziej krytyczną sytuację. Według INE, Kraj Basków traci populację - około 2,8 tys. osób w ostatnim kwartale ubiegłego roku - a wskaźniki urodzeń (8,9 na tysiąc) są nie tylko niższe niż w całej Hiszpanii (9,2 na tysiąc), ale także niższe niż wskaźniki umieralności w Kraju Basków (9,3 na tysiąc). Śmiertelność wzrasta z powodu starzenia się społeczeństwa baskijskiego (prawie 20 % jest w wieku powyżej 65 lat). Powoduje to ujemny przyrost wegetatywny lub naturalny, do którego dodaje się ludność wyjeżdżającą za granicę.
Baskijskie kobiety mają średnio 1,4 dziecka, poniżej hiszpańskiej średniej i daleko od 2,1 dziecka potrzebnego do odnowienia pokoleń. A współczynnik zawierania małżeństw też jest na bardzo niskim poziomie (3,4 na tysiąc) i coraz później: w 2015 r. w wieku 34 lat.
Jakie są przyczyny niżu demograficznego?
-Oprócz procesów stricte demograficznych, istnieją inne podstawowe przyczyny o charakterze społecznym, kulturowym i religijnym, które tłumaczą tę sytuację. Są to być może najważniejsze przyczyny załamania się wskaźnika urodzeń w Hiszpanii i w krajach sąsiednich. Mają one swoje korzenie w kwestiach etycznych i psychologicznych: poważne pogorszenie tych wartości doprowadziło do pojawienia się i upowszechnienia kontrowartości związanych z ludzką prokreacją, co pociąga za sobą aprobatę społeczną i sankcję prawną dla struktur alternatywnych wobec tradycyjnych struktur rodzinnych oraz wytworzenie mentalności antynatalistycznej.
To, wraz z nowymi trendami w kierunku manipulacji genetycznych, eutanazji i rozszerzenia aborcji, maluje bardzo niepokojący obraz dezintegracji osobistej i zbiorowej.
Czy można było przewidzieć tę zmianę demograficzną i czy decydenci zostali uprzedzeni?
-Chociaż demografia jest nauką społeczną, analizującą zachowania wolnych jednostek, to opiera się na analizie statystycznej. A im dalej w czasie prognozy ludnościowe wskazują na pewien trend, tym większe prawdopodobieństwo, że ta tendencyjność utrzyma się w przyszłości w krótkim i średnim okresie. Już czterdzieści lat temu Hiszpania przeżywała załamanie dzietności: przez ostatnie pokolenie na jedną kobietę przypadało mniej niż dwoje dzieci. Widoczne były również wyraźne oznaki starzenia się społeczeństwa, spadku liczby ludności i wzrostu śmiertelności. Jedynym czynnikiem, który nie mógł być brany pod uwagę, była imigracja, której skutki były odczuwalne dziesięć lat temu, ale nie były długotrwałe.
Sam proces nie był zaskoczeniem. Zaskoczeniem było tempo i skala zmian demograficznych, mentalnościowych i behawioralnych. Ale władze polityczne zostały więcej niż dostatecznie ostrzeżone o tym głębokim kryzysie demograficznym, ale ze względów politycznych nie działają z przekonaniem i determinacją: lewica - z powodu własnej ideologii i wyznawania rzekomo postępowych idei na rzecz rozwodów, aborcji, eutanazji i całej reszty; a prawica - z powodu pewnego kompleksu. W obu przypadkach jest to rażąca nieodpowiedzialność.
Dlaczego niektórzy uważają politykę pro-natalistyczną za prawicową?
-Ten pogląd jest prawdziwy w Hiszpanii, ale nie w krajach sąsiednich. Słynna "polityka trzeciego dziecka", która przyniosła dobre rezultaty we Francji, była promowana przez rząd socjalistyczny: rząd Mitterranda. A kraje skandynawskie promują bardzo ambitną i nieskomplikowaną politykę pro-natalistyczną i ochrony macierzyństwa. Są to również rządy socjaldemokratyczne. Jest oczywiste, że promowanie wskaźnika urodzeń i rodziny nie jest ani prawicowe, ani lewicowe. Ale w Hiszpanii zwykle uważa się je za prawicowe, bo bronią też życia i małżeństwa, a wywodzą się z sektorów, które często identyfikują się z przekonaniami katolickimi.
A dlaczego konserwatywne partie polityczne nie opracowały polityki zwiększającej przyrost naturalny? Czy wysoka liczba aborcji jest istotnym czynnikiem zmniejszającego się przyrostu naturalnego?
Ze wspomnianego już powodu bycia naznaczonym jako "prawicowy" lub bliski Kościołowi. A to w odczuciu tych partii przełożyłoby się na utratę głosów. Stajemy przed starym dylematem wyboru między dobrem krótkoterminowym a długoterminowym. Ale moje zdanie jest takie, że partia, która stanie w obronie rodziny i dobra dzieci, i odpowiednio to wytłumaczy, zdobędzie głosy. Partia, która przez lata sprawowała władzę, miała pretensje - w takich kwestiach jak na przykład aborcja - o "uspokojenie" opinii publicznej, aby jednych nie odstraszyć, a innych zadowolić. W rezultacie nie ucieszyło to wielu, a z drugiej strony przestraszyło całkiem sporo.
Jeśli chodzi o liczbę aborcji w Hiszpanii (94 796 w 2014 r.), to nie był to czynnik decydujący o spadku liczby urodzeń, choć ma on znaczenie, gdyż każda utrata liczby urodzeń nakłada się na obecny duży deficyt dzietności.
Jakie konkretne działania należy podjąć i jak je przedstawić opinii publicznej?
Należy wdrożyć spójne, hojne i skuteczne polityki długoterminowe. I nie chodzi mi tylko o konkretny obszar reprodukcji czy tworzenia rodziny, ale o kompleksową i zdecydowaną politykę w takich obszarach jak zatrudnienie, mieszkalnictwo, zdrowie i edukacja, która pozwoliłaby młodym ludziom na zawieranie małżeństw i posiadanie dzieci bez konieczności ponoszenia ogromnych wyrzeczeń, jakie obecnie są podejmowane.
Dziś jest to niezwykle trudne, ponieważ pomoc przeznaczona na te cele jest niezwykle skromna i niewystarczająca w stosunku do wszelkich standardów - należy do najniższych w Unii Europejskiej - a żadna partia polityczna nie potraktowała tej kwestii poważnie, co ma katastrofalne skutki, takie jak możliwe bankructwo systemu ubezpieczeń społecznych.
Zalecałbym, aby rząd hiszpański potraktował kryzys demograficzny na równi z kryzysem gospodarczym, przeprowadził program uświadamiający społeczeństwo i przeznaczył znacznie więcej pieniędzy na promowanie wskaźnika urodzeń i rodziny niż ma to miejsce obecnie. Do tej pory polityka koncentrowała się głównie na górze piramidy (osoby starsze i emeryci); to był błąd: musimy spojrzeć na dół (dzieci i młodzież), skąd nadejdzie rozwiązanie.