"Panie, jeśli poprosisz mnie o to, dam ci to."Była to odpowiedź Maite na powołanie jej pierworodnej córki, z którą dzieli imię. Siedemnaście lat temu młoda kobieta rozmawiała z rodzicami i powiedziała im o Bożym powołaniu do kontemplacyjnego życia zakonnego. Z biegiem lat do klasztoru trafiały także jej szósta i dziewiąta córka. Wszystkie trzy są siostrami Iesu CommunioInstytut zakonny próbuje uczynić swoim wołanie Jezusa na krzyżu: "...".Jestem spragniony"..
Maite i Paco rozpoczęli drogę do małżeństwa 37 lat temu. Życie naznaczone nagromadzeniem "tak": na życie, na adopcję i na powołanie. Z hojną i odważną otwartością stworzyli rodzinę z trzynaściorgiem dzieci: dziesięciorgiem biologicznych i trójką adoptowanych. Osiem to kobiety, a pięć to chłopcy, najstarszy ma 36 lat, a najmłodszy 15. Do tego "klanu" - jak sami lubią się nazywać - dołączyło trzech zięciów i synowa, ośmioro wnuków i dwoje w drodze.
Mimo trudności finansowych małżeństwo doświadczyło, jak Pan nie pozwala się prześcignąć w hojności. Nigdy im niczego nie brakowało. "Mieliśmy po prostu dużo miłości do dawania, dwie łazienki, 5 sypialni i dużo łóżek piętrowych."Wyjaśnia, że z zawodu jest lekarzem i starała się łączyć pracę zawodową z życiem rodzinnym.
Ekonomiści, lekarze, wojskowi, inżynierowie, zakonnice i nauczyciele: jej dzieciom się udało. Na pytanie, czy udało im się zaspokoić potrzeby emocjonalne każdego z nich, przytakuje, ale nie wie, jak im się to udało. Nie mają wątpliwości, że Pan to wszystko zrobił.
"Życie rodzinne zostało zbudowane na małych chwilach. Na przykład podczas smażenia jajek podchodzili do mnie, opowiadali swoje historie, rozmawialiśmy też o ważnych sprawach. W dużej rodzinie dzielenie życia z licznym rodzeństwem jest wzbogacające i uczy nas dzielenia się, wyrzekania. Dodatkowo fakt, że dwoje z nich jest w pewnym stopniu niepełnosprawnych, oznaczał dla nich wszystkich ciągłą pracę nad pokonywaniem trudności. Przy naszych porażkach i ograniczeniach wierzę, że jest coś, co zostało przekazane. Dziś możemy jedynie podziękować za to Bogu."mówi Maite.
Wspólne przyjęcie
Temat adopcji powracał u tej pary. Odkąd się zaręczyli, rozmawiali o możliwości adopcji, a po wojnie w Bośni znów o tym pomyśleli, bo wiele dzieci potrzebowało schronienia. Kiedy rozpoczęli proces adopcyjny, mieli siedmioro dzieci i czekali na ósme.
Odbyli kilka rozmów z urzędnikami Wspólnoty Madrytu. Pytano ich, czy byliby skłonni mieć chore lub niepełnosprawne dzieci, i zawsze odpowiadali, że tak. Dziecko biologiczne też byłoby przyjęte jakkolwiek by nie przyszło - mówią. "Na ostatnim spotkaniu zaproponowano nam 22-miesięczną dziewczynkę z zespołem Downa. To był bardzo trudny i wyjątkowy moment dla nas obojga. Konsultowaliśmy się z naszymi dziećmi i jednogłośnie zaakceptowaliśmy. To właśnie wtedy czujesz wszystkie słowa Ewangelii. Jedno z tych zdań, które nas naznaczyło, mówi: To ja, nie bój się".mówi, głos jej się łamie.
Po Reyes para doczekała się dziesiątej biologicznej córki. "Mieliśmy jeszcze zdolność do dawania miłości i chcieliśmy znów adoptować. Ale nie wcześniej niż po rozmowie z naszymi dziećmi, to one były bohaterami wszystkich decyzji.". W wieku trzech miesięcy i z zespołem Downa, Marcos przybył do tego klanu.
Radzenie sobie z niepełnosprawnością jest łatwiejsze, gdy uświadomimy sobie, że to dzieci, które potrzebują miłości, uczą się w swoim tempie i bez pretensji. "Reyes i Marcos bardzo się rozwinęli. Choć niczego nie oczekujemy, wolimy być zaskoczeni ich postępami."mówi.
Trzy lata później i przy dwunastce dzieci, pomysł adopcji pojawił się ponownie. Wspólnota Madrytu dała im możliwość przygarnięcia dziecka z lekkim problemem ze wzrokiem. Guillermo miał trzy lata, gdy trafił do tej dużej rodziny. Jego największym marzeniem przez pierwsze lata było posiadanie nazwiska rodowego, a kiedy wreszcie udało się go legalnie adoptować, byli tak szczęśliwi, że uczcili tę wiadomość przyjęciem.
"To jest nasza historia, to jest sposób, w jaki moja trzynastka dzieci wróciła do domu. Jeśli zobaczysz to, co zrobiliśmy w tej rodzinie oczami świata, nie zrozumiesz tego, ale to nie są oczy świata. Zawsze mówiliśmy "tak" na to, czego Bóg od nas wymagał." Maite podsumowuje z uśmiechem.