W poszukiwaniu myślenia dywergencyjnego

Interesujące byłoby zbadanie historycznego momentu, w którym rozpoczął się ten proces utraty smaku na konfrontację z różnicą. Kiedy różnica stała się dla nas tak nieznośna? Albo kiedy staliśmy się tak zgorzkniali?

12 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Został zwolniony, ponieważ jako pierwszy zgłosił pewną historię podczas wyborów prezydenckich w USA. Tyle, że była to historia polityczna, która użądliła widzów jego kanału, a jeszcze bardziej redaktora. Stało się to w Stanach Zjednoczonych, ale echo przyszło do nas w linijkach artykułu redakcyjnego, który Chris Stirewhalt, dziennikarz zaangażowany w sprawę, napisał dla Los Angeles Times. Żywiołowy utwór, w którym autor przejmuje pałeczkę zwolnienia, by rozumować o napięciu między dwoma przeciwstawnymi słowami, przyzwyczajenie i informacjai informacji.

Amerykańska opinia publiczna, czytamy, została wypchana (metaforycznie) przez rodzaj produktu medialnego o wysokiej zawartości kalorii (fake news) i słabej zawartości odżywczej (prawda) i przyzwyczaiła się, dezinformując. Do tego stopnia, że kiedy przekazuje się mu wiadomości, czyli wystawia na działanie czystej informacji, organizm załamuje się, nie uznaje codziennej diety, odrzuca ją aż do wymiotów.

rozbieżna rozmowa

Metafora jest przesadzona, ale rzuca światło na zakątek, który dobrowolnie pozostawiamy w cieniu: wielu z nas jest obecnie w stanie słuchać tylko tego, co już wie lub co chcemy usłyszeć, albo potwierdza nasz osąd. Mamy skłonność do habituacji, wygodnie nam się żyje z narracją uproszczonej rzeczywistości, w której przeszkadza nam napływ myśli odmiennej: jest ona przedstawiana jako dysydencka, nie jest nawet rozpoznawana jako to, czym jest, czyli czymś innym niż my, o ciekawym potencjale. W związku z tym odrzuca się a priori.

Jesteśmy przyzwyczajeni do narracji o uproszczonej rzeczywistości, w której pojawienie się myślenia rozbieżnego jest niepokojące.

Interesujące byłoby zbadanie historycznego momentu, w którym rozpoczął się ten proces utraty smaku na konfrontację z różnicą. Kiedy różnica stała się dla nas tak nieznośna? Albo kiedy staliśmy się tak zgorzkniali?

Dla naszych łacińskich autorów, "divergenza"był codziennym wymiarem, z którym trzeba było sobie radzić, w wojnie, polityce i filozofii. łac. divertodiversum wskazuje na zwrot w kierunku dwóch przeciwnych, odrębnych, odległych stron. Dla Cezara różna może być np. ścieżka, która przebiega w kierunku przeciwnym do pożądanego (iter a proposito diversum), więc może być zdradliwy, ale atrakcyjny; natomiast dla Sallusta jest to właściwe słowo na określenie zawirowań między skrajnymi emocjami, między strachem a rozpustą (metu atque lubidine divorsus agitabatur).

Tu, między Cezarem a Sallustem, znajduje się bolesny i fascynujący punkt: rozbieżność przesuwa, otwiera okna, pokazuje różne strony, a więc wystawia nas na ryzyko. Jak to ze zmianą zdania, z akceptacją, że można zrobić krok do tyłu lub w jedną stronę. Ujawnia rzeczy dotyczące otaczającej nas rzeczywistości, zjawiska, których nie widzieliśmy, a tym bardziej nie obliczyliśmy. Dlatego jest nam potrzebny, zwłaszcza gdy świat wokół nas jest coraz bardziej złożony, a próby jego uproszczenia tylko nas rozpraszają.

Rozmowa (od cum - verto, ten sam skład co di-verto) prosi nas o dialog z tymi, którzy nie są tacy sami, którzy nie myślą tak samo.

Na szczęście (i nie jest to tylko zabawa w etymologię) istnieje sposób, aby wytrzymać próbę rozbieżności bez spadania z ciemnych klifów: nazywa się to rozmową.

Rozmowa (od. cum - vertotaki sam skład jak di-verto) prosi nas o dialog z tymi, którzy nie są tacy sami, którzy nie myślą tak samo i nie widzą tak samo jak my, a jednak uczestniczą w tej samej wspólnocie.

Rozmowa jest czasem zaufania do własnej odmienności, a jednocześnie pozwoleniem na to, aby rozbieżne opinie innych osób inwestowały w nas samych, abyśmy mogli wkraczać w niewyobrażalne dotąd sfery kreatywności. Szczera rozmowa o tym, jak dostosować styl życia, politykę i gospodarkę w następstwie pandemii, jest najbardziej banalnym przykładem, jaki można zaproponować. Ale każdy może to dostrzec w swoim codziennym doświadczeniu: na różnych poziomach rozmowa jest zaproszeniem do zrzucenia swoich obowiązków na innych.

Ci, którzy "przyzwyczaili się" (by zapożyczyć wyrażenie amerykańskiego dziennikarza) do tego typu rozmów, raczej z nich nie zrezygnują. Bo to aktywizacja człowieczeństwa: osobiste pokłady pewników i projektów są ryzykowane dla wyższej stawki. Przeciwdziała uzależnieniom, tej nieprzyjemnej formie otyłości duszy.

Owszem, trzeba z czegoś zrezygnować, ale to, co się zyskuje, to więcej. Jest to kwestia czynów, a nie słów.

AutorMaria Laura Conte

Doktorat z literatury klasycznej i doktorat z socjologii komunikacji. Dyrektor ds. komunikacji Fundacji AVSI z siedzibą w Mediolanie, zajmującej się współpracą rozwojową i pomocą humanitarną na całym świecie. Za swoją działalność dziennikarską otrzymała kilka nagród.

Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.
Banery reklamowe
Banery reklamowe