Artykuły

Namiętnie kochając ten świat (I)

Św. Josemaría zatytułował jedną ze swoich homilii Pasja kochania świata. Dziś moglibyśmy to przeformułować: "Namiętnie kochając ten świat". Nie jest to coś jedynie dobrego, czy zależnego po prostu od siły woli: wymaga raczej poważnego, osobistego wysiłku.

Luis Herrera-16 września 2022 r.-Czas czytania: 4 minuty

Oryginalny tekst artykułu w języku hiszpańskim tutaj

W tej pierwszej z dwuczęściowej serii autor analizuje proces, dzięki któremu świat zachodni przechodzi od społeczeństwa opartego w mniejszym lub większym stopniu na zasadach i wartościach chrześcijańskich do ich całkowitego odrzucenia.

Postchrześcijaństwo 

Na stronie Świetlne tajemnice Różańca Świętego mają za wspólny mianownik Dwunastu Apostołów. Jezus poświęcił się przez miesiące, a może i lata, ich formacji. Przy pewnej okazji wysłał ich, po dwóch, w podróż apostolską, udzielając im wskazówek. Wrócili pełni entuzjazmu, bo demony były im poddane w Jego imię. Wreszcie w dniu Pięćdziesiątnicy wysłał ich, aby głosili Ewangelię całemu światu.

Od tego czasu historia regionu, który nazywamy teraz Europą, została naznaczona przez chrześcijaństwo. Możemy w nim wyróżnić cztery etapy.

1. Ewangelizacja

Wraz z przyjściem Ducha Świętego narodził się Kościół. Apostołowie i ich następcy rozeszli się we wszystkich kierunkach, głosząc komunię z Bogiem wcielonym i miłość braterską. W ukryciu i cierpiąc okresowe prześladowania, zanieśli wiarę do odległych zakątków Imperium Rzymskiego.

-Chrześcijaństwo

Sytuacja zmieniła się zasadniczo w IV wieku, kiedy upadający Rzym ogłosił chrześcijaństwo oficjalną religią Imperium. Zakończenie prześladowań i w konsekwencji ekspansja Kościoła przyniosły ze sobą pozytywne, ale i negatywne skutki, jak np. błędne wyobrażenia o religijnych i politycznych sferach wpływów, czy masowe rozprzestrzenianie się chrześcijaństwa i spadek "jakości" jego życia duchowego.

Po najeździe ludów barbarzyńskich ukształtował się nowy sposób organizacji społecznej. Ludność była zorganizowana w trzy "posiadłości": szlachta, odpowiedzialna za rząd; pospólstwo, zajmujące się produkcją; oraz duchowieństwo, poświęcone zadaniom duchowym, ale także kulturalnym i naukowym, takim jak astronomia, biologia, fizyka, muzyka, literatura itp. Ten średniowieczny sposób organizacji trwał aż do epoki nowożytnej.

-Współczesność

Wraz z powstaniem burżuazji nastąpiło przeniknięcie do cywilizacji stanowej i cechowej. Współczesna kultura i nauka zrodziły się w rękach ludzi świeckich, z których wszyscy byli chrześcijanami, ale bez życia duchowego i formacji niezbędnej do pielęgnowania dialogu ze swoją wiarą. Spektakularne sukcesy tych dyscyplin kończyły się modyfikacją samego pojęcia prawdy. 

W kulturze klasycznej to, co rzeczywiste, było uważane za prawdziwe i było pojmowane poprzez kontemplację. W nowożytności kanon prawdy przeszedł na rzecz osiągnięć nauki i refleksji. A posuwając się nieco dalej, do Oświecenia, uważano, że prawdy nie można znaleźć ani w przeszłości, ani w teraźniejszości, ale w przyszłości: prawda jest tym, co nauka może kiedyś osiągnąć. Rzeczywistość jawi się jako nieskończenie formowalna przez człowieka. Pojęcie "stworzenie" zostało zastąpione pojęciem "natura".

-Postmodernizm

Bolesne doświadczenia - zwłaszcza dwie wojny światowe - pokazały, że postęp naukowy jest niejednoznaczny, dlatego zrezygnowano z budowy nowoczesnego utopijnego raju na ziemi. Wykonano wówczas kolejny "antycywilizacyjny" krok: odrzucenie wszelkich metareligii (nie tylko religijnych, ale także filozoficznych, politycznych czy naukowych), by ograniczyć się do rozwoju technologicznego, który czyni życie jak najprzyjemniejszym. To właśnie nazywa się "ponowoczesnością", czyli "relatywizmem" (nasz czwarty etap).

2. Chrystianofobia

Każdy w pewnym wieku był świadkiem wielkiej dechrystianizacji, jaka dokonała się w krótkim czasie. Nie trzeba tu przypominać o spadku w statystyce chrztów, bierzmowań, małżeństw, a ostatnio także pogrzebów religijnych.

Było to zjawisko wewnątrzpokoleniowe, a nie międzypokoleniowe, jak to zwykle bywa w przypadku zmian epokowych. Zjawisko to było wynikiem swoistej burzy doskonałej: relatywistyczne idee, które tkwiły w umysłach zaledwie kilku intelektualistów, z pomocą nowych technologii przedostały się do popularnej wyobraźni i ostatecznie przeniknęły do naszej cywilizacji.

Coraz wyraźniej widać jednak, że proces ten wykracza poza dechrystianizację i ewoluuje w kierunku "chrystianofobii". W świecie postmodernistycznym chrześcijanie doświadczają coraz większej wrogości: są nękani, dręczeni, osaczani i wyróżniani. Łatwo jest rozpoznać pewne jednostki, siły, barwy i interesy wykuwające nowy porządek świata: jest to dość oczywiste. Nie możemy jednak zapominać, że idee zawierają w sobie większą moc niż instytucje i ludzie. A ideą, która leży u podstaw postmodernizmu jest relatywizm.

Dlatego polityczna samoobrona, reaktywna postawa wobec każdej nowej demolki chrześcijaństwa, z pewnością nie wystarczy. Polityka ma wielką moc rozwiązywania, ale bardzo ograniczoną zdolność tworzenia ludzkich rzeczywistości.

W tym roku diecezja Burgos obchodzi ósmą rocznicę położenia pierwszego kamienia pod swoją katedrę: została ona jednak konsekrowana dopiero w 1260 roku. Trzeba wiele czasu i wysiłku, aby zbudować taki kościół. Ale można go było zburzyć w kilka sekund za pomocą kilku lasek dynamitu. Polityka też potrafi niszczyć bardzo szybko, ale buduje mało i powoli.

Z drugiej strony, polityczne ośrodki decyzyjne stają się coraz bardziej odległe i globalne.

Co więcej, jeśli rozejrzymy się wokół siebie, zobaczymy, że otaczający nas ludzie, mimo że są dobrymi ludźmi, często z przychylnością patrzą na prawa narzucane przez relatywistyczną inżynierię społeczną.

Zdarza się nawet, że niektórzy z najbardziej aktywnych wojowników społecznych walczących w imieniu cywilizacji opartej na ideałach chrześcijańskich sami nie są wzorowi ani w swoich metodach, ani w życiu osobistym.

Krótko mówiąc, stoimy w obliczu "nowej ewangelizacji" i to od nas zależy, czy będziemy patrzeć na Pana i wykonywać Jego polecenia. Na samym początku Jezus wybrał swoich Apostołów spośród ludzi prostych: nie byli mądrzy, nie znali wielu języków, ani nie byli dobrze wykształceni. Kazał im nie nosić plecaka, ani zapasowej tuniki, ani pieniędzy w sakwie. Powiedział im, że w niektórych domach i wioskach nie będą dobrze przyjęci. Chrystus nie tworzył "wojowników", ale mężczyzn i kobiety, którzy kochali i którzy byli wrażliwi. Nie zaszczepił w nich postawy reaktywnej, ale proaktywną. I miłość do świata i do każdego człowieka, nawet do śmierci.

Św. Josemaría zatytułował jedną ze swoich homilii Pasja kochania świata. Dziś moglibyśmy to przeformułować: "Namiętnie kochając ten świat". Nie jest to coś jedynie dobrego, czy zależnego po prostu od siły woli: wymaga raczej poważnej pracy osobistej, aby doprowadzić do spełnienia dwóch podstawowych warunków. Po pierwsze, aby zrozumieć świat, w którym żyjemy, w takim stopniu, w jakim możemy: ponieważ, jak powiedział hiszpański filozof Miguel Unamuno, "Nie wiemy, co się dzieje, i że jest to, co się z nami dzieje". A po drugie, żeby służyć temu światu tak, jak on tego potrzebuje.

Więcej o tym jak to osiągnąć zobaczymy w kolejnym artykule poświęconym temu samemu tematowi.

AutorLuis Herrera

Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.
Banery reklamowe
Banery reklamowe